Przejdź do głównej zawartości

 Żadna kobieta w jego życiu nie mogła rywalizować ze sztuką.


Minęło szesnaście lat od śmierci Amyasa Crale'a. Nieco tylko mniej od śmierci jego żony, którą oskarżono o otrucie męża. W domu Herculesa Poirot pojawia się ich córka z prośbą o dokładne zbadanie pozornie zapomnianej sprawy. Młoda kobieta przeświadczona jest o niewinności matki.

Wyśmienity detektyw podejmuje rękawicę rzuconą przez czas i wraca do ludzi zajmujących się sprawą morderstwa i przebywających w otoczeniu artysty i jego żony. Szczególnie do tych ostatnich - pięciu osób, które miały możliwość i czas, by otruć mężczyznę. Ale czy miały powód?

Założeniem tegorocznego wyzwania #readchristie jest czytanie uwypuklające cechy profesji opisywanych przez autorkę. Powieść "Pięć małych świnek" skupia się na Amyasie Crale'u ukazując jego zapalczywość i oddanie sztuce z jednoczesnym lekceważeniem zasad rządzących światem pozaartystycznym.

Zawsze miał swoją sztukę. Ona stała się jego ucieczką. Kiedy malował, nic go nie obchodziło.

Wśród rozmówców Poirota są tacy, dla których wina Karoliny Crale jest oczywista i tacy, dla których malarz - zapraszając do rodzinnego domu swoją aktualną modelkę i prawdopodobnie kochankę - w pełni zasłużył na to, co go spotkało.

Artysta! W taki sposób usprawiedliwia się wszelką rozwiązłość, pijaństwo, burdy, zdrady.

Fabuła powieści, wydanej w 1942 roku, opiera się na przenikliwości i znajomości ludzkich charakterów jakie prezentuje ten najznamienitszy z detektywów. Sposób traktowania rozmówców, ciekawość okazywana tak, gdzie jest konieczna i takt oraz powściągliwość otwierają przez Herculesem Poirot wspomnienia interlokutorów, a one - pozwalają mu zbudować obraz sytuacji na tyle jasny, by bez wahania wskazać osobę winną pozbawienia życia uznanego malarza. I to bez żadnych sentymentów.
Gdy Amyas malował, stawał się zupełnie innym człowiekiem. Mógł mruczeć, stękać, marszczyć brwi, kląć w najwymyślniejszy sposób - czasem nawet ciskał ze złości pędzle - w gruncie rzeczy był jednak niesłychanie szczęśliwy.

Komentarze

Beata Woźniak pisze…
Monika dobrze, że znów coś tu wkleiłaś :) Nieustannie oglądam Poirota i Pannę Marple. Do książek też powinnam wrócić :) Pozdrawiam serdecznie

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...