Pewnego razu dziecko wybrało książkę, która nie chciała być wybrana. Wzbraniała się przed czytaniem, a że miała bogatą wyobraźnię to zmieniała się w kierownicę, przestawiała litery, przybierała kształt skrzydeł, stawała się gorąca, wszystkie "r" zamieniała w "ł" i stosowała inne uniki. Wiele uników.
Bogactwem tej książki - oprócz jej interaktywności - wymagającej zaangażowania od dziecka i dorosłego, który książkę czyta, są jej ilustracje, zerknijcie.
Ciekawe, czy zabieg literacki, w którym to dziecko ma być inicjatorem poznawania książki, która tego nie chce przynosi dobre efekty. Jak sądzicie?
Komentarze