Serię książek o Winterze wypatrzyłam już dawno temu i czytam każdy z kolejnych tomów opisujących przygody psio-kocio-ludzkiej rodziny. Bo choć wszystko zaczęło się od malamuta Wintera, to ewoluowało, rozrastało się, pojawiały się nowe osoby (ludzkie i zwierzęce), aż wreszcie dochodzimy do tego, że w najnowszym tomie serii pisanej przez Wojciecha Cesarza i Katarzynę Terechowicz, narratorem jest kot o wdzięcznym imieniu Marian.
Krótkie historyjki opowiadane przez Mariana pokazują cały wachlarz zachowań, które każdy z współmieszkańców kotów doskonale zna. A to to, że czas na jedzenie jest zawsze, a to to, że kot bywa tam gdzie chce i nikt nie będzie mu mówił, że ma być gdzie indziej, a to to, że Egoiści (czytaj ludzie) są dziwni i kompletnie nie rozumieją kocich potrzeb. O relacjach z psami nawet nie warto wspominać, bo to z punktu widzenia Mariana, barbarzyńcy ;-)
Jak zwykle podczas lektury książki tych autorów czułam podziw za trafność spostrzeżeń i odczuwałam przyjemność z ironii skrytej pod zwierzęcymi opowieściami. Lubię i polecam :-)
P.S. Do polecanek dołącza moja siostrzenica, która skrupulatnie gromadzi kolejne tomy historii Wintera i jego rodziny. Od 2011 roku :-)
Komentarze