Manifest codziennego bohatera to niezwykła książka. Czemu - zapytacie? Jest niezwykła w swej prostocie.
Robin Sharma opisuje swoje życie, dzieli się tym, co u niego działa i tym, co z tego co wdraża u siebie i proponuje swoim klientom, przynosi dobre rezultaty. Od chwil dzieciństwa, prostego i skromnego finansowo, po dzisiejszą codzienność, w której autor jest człowiekiem zamożnym - opowieść toczy się płynnie, przykłady i odkrycia zaskakują i inspirują.
101 rozdziałów, raczej krótszych niż długich, podaje nam jak na tacy pewne rozwiązania, sposoby na szczęśliwe i skuteczne życie. Sharma zachęca by zastanowić się nad tym o co warto zapytać na 6 miesięcy przed końcem życia, podpowiada by oczekiwać niewdzięczności (i tu się łapie, że to trudne, a później daje po d...), opisuje osiem form bogactwa (i pieniądze nie są wszystkimi ośmioma), dzieli się czterdziestoma rzeczami, których nie wiedział mając 40 lat (Jedna z nich, ta, która najbardziej zamieszkała we mnie brzmi: Prowadzenie dziennika to forma modlitwy na papierze, a wszystkie modlitwy zostają wysłuchane).
To książka, której nie zalecam czytać na raz. Zbyt szybko wówczas umkną nam wartościowe idee i myśli przekazywane przez autora. Manifest codziennego bohatera to książka warta tego, by mieć ją obok siebie, zaglądać, a wraz z tym zaglądaniem robić w zeszycie notatki zawierające nasze refleksje i myśli o tym, co czujemy czytając słowa Robina Sharmy i co z jego lekcji chcemy wziąć do swojego życia.
Komentarze
Pozdrawiam!