Powieść Macieja Marcisza jest próbą zatrzymania w stop klatce doświadczeń pokolenia dzisiejszych trzydziestolatków. O tym, czy udaną, najlepiej powiedzą równolatkowie bohaterów, ale i ja spróbuję odnaleźć się w tej historii.
Obserwujemy troje licealistów, którzy stawiają pierwsze kroki w nowej szkole i którzy uczą się rozumieć siebie w realiach społeczności rówieśniczej i siebie jako indywidualne jednostki lokujące się w świecie. Pierwsze nieśmiałe zerknięcia, kształtowanie przekonań i mód, zrozumienie i jego brak - to doświadczenia jakie większość z nas ma w sobie. Plastyczność wieku nastoletniego sprzyja budowaniu relacji "na całe życie" i taką też w swoim odczuciu zbudowali Kaśka, Dorota i Michał.
Dużo w książce jest retrospekcji, które pokazując kształtowanie każdego z nich z osobna, pokazują też budowanie więzi ich łączącej, tej niebywałej bliskości, która wymaga słów by się nią cieszyć i jednocześnie ich nie potrzebuje by być dobrze zrozumiałym.
Czy jednak przyjaźń łącząca bohaterów ma cechy trwałości? Czy dorosłe życie, czas w którym ich poznajemy, pozwala im na celebrowanie owego przyjaznego dopełnienia jakie czuli w licealnych czasach?
Nie mam za sobą doświadczeń równych tym o jakich pisze Maciej Marcisz i nie jest mi dane przejrzeć się jak w lustrze w losach bohaterów Książki o przyjaźni. Nie przeszkadza mi to jednak w tym, by docenić sposób opowieści i budowania postaci i powiązań między nimi.
Zerknijcie, jestem ciekawa czy odnajdziecie choć cząstkę siebie.
Komentarze