Święto ognia to historia rodziny. Jest Tata, który nade wszystko kocha swoje, już przecież dorosłe, córki i który z jeszcze większym ogniem kochał swoją żonę. Jest Łucja, która na pierwszym spotkaniu z baletem usłyszała coś, co pokutuje w niej do dziś i co sprawiło, że wciąż ćwiczy więcej, dba o siebie i walczy z oporem jaki zdarza się jej stawiać ciało. Jest i Anastazja, której życie wiąże się z tym, że ciało nie słucha jej wcale, ale za to duchem jest silna i stworzona, by osiągać wiele. Obydwie młode kobiety dążą do osiągania własnych sukcesów w przełamywaniu tego, co je ogranicza.
I wiecie... Czytałam to i miałam wrażenie, że choć fabuła jest ważna, i postaci w powieści też, to o wiele ważniejsze są emocje, wątki niedopowiedziane, klimat, dla którego tata i jego córki są elementem wypełniającym, służącym do tego, by go uwypuklić.
Święto ognia zostawia ślad. Każe sobie zadawać pytania. Przenicowuje nasze spojrzenie na rzeczywistość. Pokazuje, że nasze życiowe wybory - nie zawsze zrozumiałe dla innych - mają prawo być naszymi, bo to my poniesiemy w najpełniejszy sposób ich konsekwencje.
Nie miałam przyjemności czytać dotychczas książek Jakuba Małeckiego, ale po tej lekturze wiem, że sięgnę po jego wcześniejsze powieści. Polecicie od czego mam zacząć?
Komentarze
pozdrawiam,
ola wolna
myslizaczytanej.pl
apetyt rośnie:-)