Oszustwo to słowo jakie przychodzi mi na myśl jako pierwsze na wypadek, gdyby ktoś poprosił mnie o lakoniczne podsumowanie. Monika oszukuje męża, że się nie martwi. Maria oszukuje wnuczkę, przyjaciółkę i syna, że nie ma kłopotów, wczasowiczka udaje wczasowiczkę, Aniela udaje potulną babcię i chyba tylko Magda jest w pełni Magdą Garstką. No, dobrze - może i policjanci - wuj Marek i Straszewicz (nie pomyliłam nazwiska?) nie są skłonni mataczyć. Przynajmniej do pewnego czasu.
Jest zima, w pensjonacie hula wiatr, Aniela ucieka od dzieci, bo się nią zaopiekowały wmawiając siedemdziesięciolatce, że jest zgrzybiałą staruszką, a anonimy których nadawca przekonuje Marię, że o wszystkim wie i wkrótce spotka ją kara przychodzą nieprzerwanie. Wśród nich przychodzi także zaproszenie na tajemniczy bal, który - jak się zapewne domyślacie - z balem niewiele miał wspólnego. Za to z morderstwem, daleko posuniętą izolacją ofiar/sprawców bardzo wiele.
Lubiłam Garski chaotyczne, wahające się i choć z trupami, to jakoś mniej dotkliwymi dla bohaterek. Z drugiej jednak strony uznaję konieczność uwolnienia właścicielki pensjonatu od przekonania o własnej winie, tam gdzie jej nie było. Autorce wielkie brawa należą się za wykorzystanie konwencji znanej z powieści Agathy Christie, a jeszcze większe za obdarzenie Anieli energią na tyle wielką, by dała radę porwać również zmartwioną i przytłoczoną kłopotami Marię.
Denat wieczorową porą pokazuje wyraźnie, że tajemnice z przeszłości mogą znienacka wymierzyć nam cios, małe miasteczka wcale nie są idylliczne, a tym dla czego warto walczyć o siebie są bliskie osoby.
Polecam:-)
Komentarze