Przyznaję, że do sięgnięcia po Szaniec skłoniło mnie miejsce gdzie rozgrywa się powieść. Okolice Giżycka sportretowane w powieści to wciąż rarytas, z którego chciałam skorzystać. Poza tym - dawno już nie czytałam kryminału i trochę byłam ciekawa jak się odnajdę w powieści debiutującej na tym polu Agnieszki Jeż.
Bohaterowie powieści to policyjny duet składający się z Janusza Kosonia zbliżającego się do emerytury, z lekka odłączonego od życia i Wiery Jezierskiej, od dwóch lat pełniącej służbę, wciąż jeszcze naiwnej, z zapałem i gniewem patrzącej na świat, w którym tacy jak ona i jej partner powinni być niosącymi prawo i porządek. I są, wbrew wszystkiemu.
Zostają wezwani do starego majątku, miejsca, w którym po wyremontowaniu i nadaniu mu ascetycznego stylu organizowane są turnusy wypoczynkowo-surwiwalowe dla kilku osób, w niebotycznej scenie. Zmarłym, a jak się okazuje po oględzinach patologa zabitym, jest starszy ksiądz. W jego pokoju znaleziono kartkę z biblijnym cytatem mówiącym o zemście i zapłacie.
Problem jaki podjęła Agnieszka Jeż nie jest łatwy i budzi kontrowersje. Zatem - doskonały wybór w przypadku zmiany tematyki powieści, które się pisze. Osadzenie powieści na dwojgu bohaterach sprawdza się tu doskonale - gorączkowa Wiera i spokojny Janusz tworzą parę nieco na zasadach mistrz i uczeń, nieco na zasadzie dopełniania się w zadaniach służbowych. O ile jednak poznajemy nieco bliżej życie dziewczyny, to sprawy jej partnera pozostają w niedomówieniu, napomknięciu.
Szaniec to książka, która ma szanse stać się pierwszą z serii poczytnych powieści o mazurskich policjantach. Trzymam kciuki, Pani Agnieszko!
Komentarze
nie zdradzę:-)