Przejdź do głównej zawartości

Marta Kisiel. Małe Licho i lato z diabłem.

 


Premiera najnowszych przygód Bożydara Antoniego Jakiełłka oraz Małego Licha już za dwa dni. I choć miałam okazję sięgnąć do książki wcześniej, specjalnie czekałam na to, by napisać Wam o niej tuż, tuż przed pojawieniem się jej na półkach księgarni. Dlaczego?

Każdą książkę o Małych Lichu i jego dziecięcym podopiecznym czytam dwukrotnie. Pierwsze czytanie jest zachłanne, by na szybko dotrzeć do tego, co można nazwać przesłaniem Marty Kisiel. drugie - znacznie spokojniejsze, z docenianiem smaczków, żartów, wartości jakie autorka podkreśla swoim pisaniem. Tym razem urządziłam sobie również powrót do wcześniejszych tomów: Tajemnicy Niebożątka i Anioła z kamienia.*

Licho chce przeżyć przygodę. Ominęło go wszystko to, czego doświadczał Bożydar i marzy, tęskni, pragnie Przygody. Rodzina się zgadza, chłopiec i anioł zostają wyposażeni w rower z przyczepką i wyekspediowani do cioci Ody, u której jest Kuleczka, Bazyl, Ossa, przestrzeń i niczym nieskrępowana (lub tak się wydaje) wolność. 

Zdarza się jednak coś, co przysłania Bożkowi radość z wakacyjnych szaleństw. Dni spędzone u cioci w towarzystwie nieodłącznych przyjaciół zakłóca prośba Ody o to, by chłopiec spędził weekend w towarzystwie klasowego kolegi. Witek dokucza Bożkowi, jest dzieckiem (zdaniem tego ostatniego) przeintelektualizowanym, który ma silną potrzebę zaimponowania wiedzą. Imponuje - głównie dorosłym, a irytuje rówieśników. Jeśli jeszcze, dodatkowo, wyzywa ich od dzikusów - jak czyni to z Bożkiem - nie ma co liczyć na wzajemną sympatię i zrozumienie. A jednak - wbrew niechęci chłopców ciocia jednego i babcia drugiego wymuszają na nich wspólny czas.

Marta Kisiel snując swoją opowieść, po raz kolejny, niby mimochodem, opowiada nam o relacjach ludzkich, o emocjach jakie biorą nas we władanie i zderzeniu tychże z poczuciem powinności, szlachetności i najzwyklejszym - bo tak trzeba. I nie ważne jest czy się kogoś lubi, czy nie, istotne za to jakim człowiekiem okazujemy się z kontaktach z tym drugim. Jeszcze istotniejsze - czy umiemy wyciągać wnioski ze swojego zachowania.

Gorąco Wam polecam. Na przedłużenie lata. Na szkolne powodzenia i niepowodzenia. Na powroty z urlopów. Na relacje w domu, pracy i szkole. Na ładne i mniej ładne dni. Po prostu - przeczytajcie:-)

Za scenę, w której Małe Licho oswaja Bazyla - dziękuję:-)

*Urządziłam sobie powrót do wszystkich książek Marty Kisiel :-)

Komentarze

Dużo dobrego ostatnio zewsząd słyszę o tej książce i o "dziecięcym" obliczu Marty Kisiel. Muszę kiedyś, z ciekawości zajrzeć do tej książeczki, jeśli nadarzy się sposobność.
Monika Badowska pisze…
Jak wiesz, jestem kompletnie nieobiektywna i jedyne co mogę napisać to - zachęcam:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe