Przejdź do głównej zawartości

Rosamunde Pilcher. Poszukiwacze muszelek.



Wiem, że rzeczy raz zobaczonych nie da się odzobaczyć i bardzo Was przepraszam (choć to nie ja powinnam, a wydawca) za tę koszmarną okładkę. Starałam się ją zakryć słuchawkami, bo powieść - wbrew okładce - uważam za dobrą do przeczytania. 

Dawno temu, gdy nikt jeszcze nie myślał o serwisach streamingowych dających szansę abonamentu na audiobooki, książek się słuchało na kasetach. I tak oto mam, od bardzo dawna przechowywaną na kolejnych dyskach - zgraną z kaset, przetworzoną na pliki mp3 książkę, w której Blanka Kutyłowska oznajmia "koniec kasety I, części II". Cudnie się tego słucha!

Główną bohaterkę, Penelopę Keelling, poznajemy gdy opuszcza na własne żądanie szpital i wraca do domu. Najstarsza córka czuje się odpowiedzialna za życie matki i szuka dla niej opiekunki, średnia uznaje, że należy uszanować wolę mamy, która nie życzy sobie nikogo obcego w domu, a syn, najmłodszy z rodzeństwa, w ogóle nie włącza się w dyskusję, gdyż go nudzi. Takie podejście Nancy, Olivia i Noel prezentują przy większości wydarzeń. Prawie, bo gdy tylko pojawia się wiadomość, że Lawrence Stern, ojciec Penelopy, malarz, na nowo staje się modny, a jego prace na aukcjach osiągają niebotyczne sumy, Nancy i Noel od razu przekonują matkę, że powinna sprzedać obrazy Sterna, a pieniądze podzielić między nich. I tylko Olivia, spełniona młoda kobieta, powtarza iż należy szanować zdanie matki.

Wydarzenia współczesne (lata osiemdziesiąte XX wieku) i rozgrywające się w latach II wojny światowej, poznajemy z punktu widzenia Penelopy. Jest mądrą, rozważną, świadomą własnych potrzeb i przekonań kobietą. Wojna uczyniła z niej dojrzalszą niżby chciała i choć można by pokusić się o stwierdzenie, ze przeżyła ją wyjątkowo łagodnie stykając się z tym, co okropnego może przynieść, to niewątpliwie miała wpływ na osobowość Penelopy.

Poszukiwacze muszelek to świetny portret rodziny, nie mniej doskonały obraz miłości spotkanej zbyt późno. Pilcher obdarzyła swoją bohaterkę dużym spokojem i życzliwością wobec świata, a te cechy dziś są nam pilnie potrzebne, prawda?

Komentarze

No, okładka to taki trochę koszmarek - fakt.. Skojarzyła mi się w pierwszej chwili ze starymi harlequinami czytywanymi kiedyś nałogowo przez moją mamę. ;)
Monika Badowska pisze…
Tak, takie skojarzenie jest niemalże obowiązkowe. A książka naprawdę dobrze napisana:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...