Marcin Podolec, Bajka na końcu świata. Tom 1-4
Przez świat po zagładzie wędrują we dwie. Z karty na kartę komiksu dowiadujemy się, w którym miejscu życia zastało je trzęsienie ziemi, co straciły i ku czemu podążając szukając co wieczór śladów dalszej wędrówki na niebie, wśród rozbłyskających gwiazd.
Idą i idąc uczą się życia na nowo. Uczą się też siebie, doceniania swojej obecności, reakcji na stres i bodźców motywacyjnych. Pozwalają sobie na chwile szczęścia i smutku. Wędrują i po drodze trafiają na nietypowych mieszkańców odwiedzanych miejsc. Spotykają na przykład tapira roznoszącego sadzonki roślin, gołębie mające swoje królestwo i urządzające Wielki Turniej Jedzenia, czy błękitny latawiec, który zamienia się w to, czego potrzebują - klucz, worek, linę...
Wiktoria i Bajka wędrując po świecie, który jest inny niż ten jaki znały wcześniej, pokazują budowanie więzi między sobą, wyzwalają emocje u czytelników i uczą jak ważni są przyjaciele w czasach kryzysu.
Doskonałe historie o spokojnym życiu w lesie. Niedźwiedź Bjorn w otoczeniu przyjaciół żyje spokojnie, z pozytywnym nastawieniem do świata, witając nowości z lekkim rozmarzeniem, życzliwym podejściem i ogólnie rzecz ujmując - w rytmie slow. Proste historie z prostą kreską, polecam:)
Opierające się na schemacie angażowania dziecka w interakcję z książką, która - jak w tym wypadku jest psem lub kotem - publikacje są przyjazne kolorystycznie, opowiadają o zwierzęciu i jego czynnościach oraz skłaniają dziecko do reakcji na to, co zwierzę robi. Twarde karki, powierzchnia pozwalająca na przetarcie stron wilgotną chusteczką z pewnością sprzyjać będą najmłodszym czytelnikom. I tylko jedno mnie zastanawia - dlaczego dziecko ma wycierać ubłoconego psa i przemoczonego kota brzegiem koszulki?:)
Peter Knorr, Doro Gobel, Na placu budowy. Zawody maszyny i pojazdy
Z rozżaleniem przyznaję - nie miałam jak przetestować tej książki na dziecku. Ale od czego moje wewnętrzne dziecko, które radośnie pozwoliło sobie dojść do głosu widząc tak bogatą szansę na pracę wyobraźni?
Bogactwo szczegółów mnie oszołomiło. Obracałam stronę za stroną (twarde, dużo wytrzymają) śledząc postaci i ich losy na kolejnych obrazkach. Patrzyłam jak zmienia się widoczna na grafikach przestrzeń. Jak coś, co było zapyziałym budyneczkiem zamienia się w okazały budynek, a wybetonowana ziemia niczyja porasta zielenią. Patrzyłam na ludzi, ich otoczenie i - chyba jednak najmniej - na te maszyny, które widnieją w tytule książki. Zakładam jednak, że to wina mojego skażonego dorosłością wewnętrznego dziecka. Chyba, że zawsze taka byłam;)
Świetna robota zapewniająca mnóstwo przyjemności z obcowania z książką.
Michał Rusinek, Joanna Rusiek, Od mikmaka do zazuli. Atlas regionalizmów dla dzieci
Na tę książkę zdecydowałam się w chwili, w której zobaczyłam nazwę Lubawa w jej opisie. Mieszka tam bowiem część mojej rodziny i byłam ciekawa jakie słowa charakterystyczne dla regionu zamieści autor w książce. Jestem napływową mieszkanką Śląska rozmiłowaną w gwarze i tu również kierowała mną ciekawość - jakież to słowo Michał Rusinek zastosuje w Atlasie.
Przyjemnie wędruje się po Polsce w poszukiwaniu regionalizmów. To taka wyprawa w nieznane, bo wielu słów nie znałam, a niektóre - mimo, że kojarzyłam - to jednak w zupełnie innym znaczeniu. odkryłam też, że znana mi i swojska szneka z glancem nie pochodzi wcale z rodzinnych stron mojej Mamy, a Poznania.
Fascynująca podróż nie udała by się zapewne, gdyby nie chyba jeszcze bardziej fascynujące badania związane z regionalizmami. Ta przeciekawa część językoznawstwa jest jedną z wdzięczniejszych , skłaniają do namysłu nad obyczajami, historią, do poszukiwań w przeszłości.
Jeśli chcecie zaszczepić w dzieciach chęć poznania regionów Polski i powiedzeń dla nich charakterystycznych, to sięgajcie po Od mamaka do zazuli; a okres wakacyjnych podróży po Polsce będzie jak znalazł.
P.S. Gdybyście chcieli się przyjrzeć śląskiemu w przyjaznej formie, bo zapraszam do Gryfnie (KLIK); są dla mnie źródłem językoznawczej radości:)
Komentarze