Nie pamiętam już jak trafiły w moje ręce. Są podniszczone, oprawione w brzydką okładkę, niektóre kartki mają naderwane, z obrazki, rebusy ktoś kolorował, rozwiązywał, a to ołówkiem, a to kredkami. Bez względu jedna na to w jakim są stanie sprawiają jedno - że ze zdumieniem wracam do lat trzydziestych XX wieku, czytam teksty dla dzieci pisane w międzywojniu i cieszę się, że przetrwały.
By otrzymywać przez rok, w prenumeracie Płomyczek należało zapłacić 11 zł i 30 gr, Płomyk był droższy - kosztował 14 zł i 40 gr. Tym, którzy mieli w domu dzieci i młodsze, i ciut starsze wydawca zaproponował wspólną cenę obydwu pism - 21 zł 60 gr.
Redaktorką Płomyczka była Janina Porazińska, wydawcą, w imieniu Związku Nauczycielstwa Polskiego, Józef Włodarski. Trzecią ważną osobą wymienioną w stopce jest Michał Bylina, kierownik artystyczny. W Płomyku role te spełniali kolejno M. Kotarbiński i St. Machowski (ten drugi był też wydawcą) oraz K. Pieniążek.
Wiersze, mnóstwo poezji, króciutkie opowiadania, historie w odcinkach, rebusy, zagadki, instruktaż wykonania zabawek, barwne grafiki to wszystko składa się na pismo dla młodszych dzieci. Dla starszych dzieci przygotowano nieco poważniejsze teksty. W numerze 19, z 14 stycznia 1953 roku, jest spory (15 stron!) artykuł o Wołyniu, który poprzedza wiersz Janiny Lisowskiej-Telatyckiej.
Rozległych broniąc rubieżyod wrogiej nawałnicy,na wschodniej kędyś granicykraina leżyMa na południu czarnoziemdalej piaszczyste ugory,Od wieków szumiące borywysmukłych sosen.Szarej Prypecidopływyprzez jej obszary się toczą: Stochód, Styr, Horyś ze Słuczązraszają nowy.Nad srebrną Ikwą - Krzemieniec,wielkiego wieszcza kolebka,co zmarł od kraju zdaleka,a słów wił wieniec.I cały urok Wołyniaw pieść zaklął co skrzydła ma złoteból swój i miłość, cierpienie,całą tęsknotę...
O ile w Płomyczku podpowiadano jak zrobić pajacyka z papieru, tak w Płomyku jest instrukcja sporządzania nart, z adnotacją, iż nie jest to rzecz trudna.
Podoba mi się Radioprogram, w którym opisane zostały audycje od poniedziałku do niedzieli, na które warto zwrócić uwagę i których warto posłuchać. Równie miło czyta się Listy od redakcji do np. klasy IV w Łodzi Poznańskiej o fotografii pod remontowanym kościółkiem, Jerzego Mouldauera we Lwowie z podziękowaniami za kartkę z widokiem, a Stefy Pohoskiej w Janowie Podlaskim o tym, gdzie i za ile można kupić celofan, gdyż użycie go - zamiast bibuły - da ładniejszy efekt w lampionach.
Komentarze