Pochodzę zewsząd i znikąd. Trudno mi powiedzieć, który kawałek Polski jest mój, z którym czuję się związana tak bardzo, że tylko tam oddycham całą sobą, tylko tam śnię same przyjemne sny i z którego nigdy, przenigdy nie chciałabym wyjechać. Mieszkam tu i tam, prześlizgując się po przeszłości miejsc zamieszkanych, oswajając je powierzchownie, bez zgłębiania tego, co było i myślenia o tym, co będzie. Wciąż czekam na to miejsce, w którym będę w sobie i u siebie.
Monika Sznajderman już takie miejsce znalazła. Oswaja je, zakorzenia się, z fascynacją bada jego przeszłość. Co więcej - przyglądając się losom wcześniejszych mieszkańców swojego miejsca na ziemi, towarzyszy im, snuje gawędę o ich nadziejach, lękach, szczęściach i smutkach.
Czyta się tę opowieść całym sobą. Wędruje przez ocean, szuka przestrzeni dla własnego ja wśród dróg i bezdroży, na obczyźnie. Z podziwem patrzy się na rozkwitające miasto, dla którego to, co stało za jego rozwojem, przyczyniło się także do jego klęski. Słucha się wiatru niosącego historię i gdzieś tam w głębi serca kiełkuje potrzeba. Potrzeba tego, by znaleźć miejsce, w którym tak bardzo - jak Monika Sznajderman w Beskidzie Niskim - będzie się chciało poczuć w krwiobiegu.
Pusty las jest hołdem. I zaproszeniem. Tak czuję.
P.S. Z Moniką Sznajderman spotkacie się 13 marca, o 17.00 w Filii nr 3 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Katowicach, zapraszam:)
Komentarze