Z książki na książkę było lepiej. Z książki na książkę mocniej wybrzmiewał głos autorki, do głosu dochodziły jej przekonania, tekst stawał na wprost konwenansom, obnażał stereotypy, wdrukowane - częstokroć mocno przekłamane - osądy i przekonania.
(Nie)miłość to historia małżeństwa, które małżeństwem czuje się już jedynie na papierze. Obydwoje czekają, aż to drugie zrobi pierwszy krok i złoży pozew o rozwód. Ona jest znużona i trochę rozgoryczona, on ma kochankę. Gdy pewnego dnia Cecylia uczestniczy w wypadku i traci władzę w nogach, staje się oczywiste, że zająć się nią powinien Wiktor, wciąż przecież mąż. Dla obydwojga z nich to trudne doświadczenie. Ona nieco wbrew sobie przyjmuje jego troskę, by później odnajdować w niej przyjemność, on - niejako wychodząc z poczucia obowiązku - zaczyna powoli zmieniać swoje myślenie o żonie, szuka w niej kobiety, w której się zakochał.
W (Nie)miłości Natasza Socha pokazuje jak łatwo zacząć się mijać w życiu z osobą, na widok której niegdyś serce biło nam szybciej, głos wiązł w gardle, a jej dotyk powodował przyjemne ciarki na ciele. Jak banalnie prosto jest wpaść w koleiny codzienności i przestać dostrzegać dobre rzeczy w ukochanym człowieku, zaczynając zauważać tylko te irytujące.
(Nie)piękność to ponownie - a przynajmniej na początku - dwie osoby. Sąsiadki różniące się sobą wiekiem, wyglądem, podejściem do siebie, ludzi, najogólniej mówiąc - życia. Nasturcja, przekonana o własnej brzydocie, ubiera się byle jak, pracuje jako ghost writer i broni się przed jakimikolwiek kontaktami społecznymi. Podgląda jednak sąsiadkę z kamienicy - zjawiskowo piękną Paulinę, której - zdaniem Nasturcji - życie powinno był miłe, satysfakcjonujące, szczęśliwe. Gdy zauważa przez okno płaczącą kobietę zdumiewa się tak bardzo, że postępuje wbrew swoim zwyczajom - zaczepia ją i pyta o przyczynę. I tak oto dostajemy fascynujący duet literacki: kobiety, których życie toczy się tak bardzo odmiennie, że niemalże nie ma szans na to, by kiedyś ich poglądy, doświadczenia miały szansę się przeniknąć, nawiązują relację pozwalającą im na dostrzeżenie tego, czego dotychczas nie zauważały, na błyszczyk na ustach i wygodne dresy, na obalenie przekonań tkwiących w ich świadomości od zawsze.
Lektura (Nie)piękności wzbogaca. Nie tylko o informacje dotyczące badań na temat piękna i brzydoty. Wzbogaca o zdrowy rozsądek. A tego nigdy nikomu nie za wiele, prawda?
I wreszcie (Nie)młodość. Powieść, która każe się nam zmierzyć ze stereotypami w stopniu największym z wszystkich trzech tu wymienionych. Powieść, którą trzeba przeczytać, szczególnie jeśli ma się więcej niż 20 lat.
Klarysa dostrzega, że coraz gorzej radzi sobie z samodzielnym życiem. Ukochany wnuk wyjeżdża na granicę, a babcia zmuszona jest przenieść się do domu opieki. Prywatnego, na wysokim poziomie, ale jednam wypełnionego starcami, o których Klarysa nie ma najlepszej opinii. W swoich obserwacjach bywa szalenie celna, mocno złośliwa i zatrważająco despotyczna. Partnerką do rozmów, a jednocześnie osobą, która wiele się od starszej kobiety uczy, jest trzydziestoletnia Marta, podobnie jak Klarysa nie lubiąca starych ludzi. Tylko, że ona wciąż jest, w porównaniu z wiekiem pensjonariuszy domu w jakim podejmuje dość niechętnie pracę, młoda. Rozmowy między Klarysą i Martą, między starszymi paniami bardzo dobitnie pokazują to, o czym zdajemy się zapominać. O tym, że gdy mija 60, 70 czy 80 lat czyjegoś życia, to ten ktoś nagle nie blaknie, nie przestaje mieć swoich ulubionych zajęć, potraw, seriali, zakątków świata, czynności. Ten ktoś nie traci głosu, zainteresowania światem, przyjemności w dbaniu o siebie, w spędzaniu wolnego czasu tak jak lubi. Starszy człowiek to też człowiek.
Uderzające jest w tej książce wiele słów, mnie jednak chyba najbardziej dotknęła wymiana zdań między Klarysą a jedną z jej koleżanek o tym, że gdy się choruje, to ważne jest ile się ma lat - dziecku zawsze wybaczy się bycie rozdrażnionym, roszczeniowym, marudnym, starszej osobie - nie.
Przeczytajcie (Nie)młodość i przez jej pryzmat popatrzcie na starsze osoby wokół Was. I popatrzcie na siebie.
Bardzo lubię sposób w jaki Natasza Socha pisze. Pokuszę się o stwierdzenie, że (Nie)miłość, (Nie)piękność, (Nie)starość są swoistym manifestem autorki i jednocześnie lustrem jakie podtyka nam pod nos wołając sprawdzam. Sprawdźcie i Wy jakimi zobaczycie siebie po lekturze trylogii.
Komentarze