Autorki, których Ogród Zuzanny spotkał się z przychylnością czytelników, odeszły od świata kwiatów i ich znaczeń, przeniosły fabułę powieści na Podlasie, a główną bohaterkę uczyniły uciekinierką z Warszawy, która po latach zachłystywania się stolicą i własną zamożnością, wraca okryta niesławą, z córką i kotem, do rodzicielskiego domu.
Barbara podejmuje pracę w stadninie, którą zarządza jej ojciec, jej Mama cieszy się, że ma przy sobie wnuczkę i córkę, a ona sama próbując zachować w tajemnicy powód swego wyjazdu z dotychczasowego miejsca życia i zaczyna interesować się mężczyzną mrocznym, z przeszłością, który - co dla bohaterki bardzo ważne - świetnie radzi sobie trenując konie w sposób naturalny.
Jednak nie romans Baśki, nawet nie konie są w tej powieści dla mnie wiodącym tematem. Zdecydowanie istotniejsze są relacje między siostrami - młodszą Anią, która została przy rodzicach, poświęcając swoje marzenia dla tego jaką oni mieli wizję życia córki, a starszą od niej Barbarą. Kobiety, już wszak dorosłe, nie umieją znaleźć wspólnego języka, mijają się w zapiekłych żalach i z trudem przychodzi im zrozumienie tego, co czuja ta druga.
Powieść nie uciekła przed pewną schematycznością, ale wątek siostrzany bardzo udany. Ciekawie też pokazane zostały procesy samouświadamiania, którym nagle poddała się Baśka. Przekonajcie się ;)
Komentarze