Przyznaję - decydując się na czytanie tej powieści uległam intrydze na jakiej osnuto powieść.
Dwoje młodych ludzi Tiffy i Leon dzielą mieszkanie. Dzielą je przedziwnie, bo w określonych godzinach doby. Ona od 18 do rana, on od rana, do późnego popołudnia. Ona nie miała zbyt wielu pieniędzy na wynajęcie mieszkania, a on potrzebował zastrzyku finansowego, który pozwoliłby mu opłacić prawnika. Dzielą mieszkanie, śpią w jednym łóżku, mają wspólną szafę, kuchnię, łazienkę i nie widują się przez wiele, wiele dni. Za to piszą do siebie na żółtych kartkach i ze zdumieniem zauważają, że można kogoś całkiem nieźle poznać kierując się informacjami jakich dostarcza ta osoba komponując otoczenie wokół siebie.
I właściwie mogłoby być w tej książce miło, słodko i do szybkiego zapomnienia, ale autorka zdecydowała się wpleść w historię Tiffy i Leona bohatera negatywnego, Justina. Były chłopak Tiffy jest człowiekiem, który do perfekcji doprowadził umiejętność manipulowania innymi, a już szczególnie osobą, która jest w nim zakochana. Stosuje rozwiniętą w szeroki wachlarz możliwości przemoc psychologiczną, wystrzegając się (do czasu) przemocy fizycznej. Dziewczyna mieszkając oddzielnie, wspierana przez przyjaciół, zaczyna dostrzegać jak wiele w jej życiu złego działo się, gdy tworzyła parę z Justinem, jak mocno jest skrzywdzona przez niego. Cieszę się, że taki wątek pojawił się w literaturze popularnej i - co więcej - został dobrze napisany.
Podobało mi się jak autorka stworzyła bohaterów powieści, i to nie tylko tych pierwszoplanowych. Przyjaciele Tiffy, brat Leona, a nawet sąsiad robiący wino z bananów są postaciami charakterystycznymi, realnymi, interesującymi.
Ciekawe jak się Wam spodoba:)
Komentarze