Przejdź do głównej zawartości

Marcin Meller. Nietoperz i suszone cytryny.


Po Nietoperza i suszone cytryny sięgnęłam przygotowując się do spotkania z Marcinem Mellerem, które to spotkanie miałam przyjemność moderować. Sięgnęłam, zatopiłam się w felietonach na najróżniejsze tematy i odnalazłam haczyków do myślenia.

Wyboru - jak autor opowiadał wczoraj na spotkaniu - dokonywać było trudno, bo to przecież głównie polega na wycinaniu i rezygnowaniu z tekstów już istniejących. Kluczem była aktualność, rozmaitość tematyczna, ale też myślenie o tym, że podczas trasy promocyjnej będzie się rozmawiało o tym, co w książce, więc i na to trzeba było zwracać uwagę.

Czy też tak macie, że jeśli pisarz mówi, iż kocha książki, które i dla Was są ważne, to z marszu lubicie go jakoś bardziej? Zachwyty Marcina Mellera nad Hrabią Monte Christo i Terytorium Komanczów Arturo Perez-Reverteza, czy felietonami Bolesława Prusa wzbudziły moją sympatię i obietnicę złożoną samej sobie, że choć do Dumasa sięgnę w najbliższym czasie.

Autor pisze przejmująco o ojcostwie, o tym jakiego miał ojca i jak bycie ojcem odmieniło jego życie. Zapytany o to podczas spotkania, wplótł anegdotyczne pytanie dotyczące tego, jak wiele o rodzicach i życiu rodzinnym wiedzą przedszkolanki. 

Opowieść o komikach, którzy w swoich występach próbują ograć, poradzić sobie z wojenną traumą zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Walka z reżimem będąca walką absurdem i humorem jest tym skuteczniejsza, im skuteczniejsi są ludzie ją stosujący. I zapewne nie tylko im pozwala oderwać się od rzeczywistości i obśmiewając jej najstraszniejsze momenty, powoli wracać do normalności.

Marcin Meller opowiadał o specyfice pracy felietonisty i redaktora wydawniczego, o kontakcie z polityką, światem biznesu i realnością życia dziś w Polsce. Mówił o rodzinie, o swoich doświadczeniach akademickich, cechach charakteru, które ułatwiają funkcjonowaniu w świecie hejtu z jakim się często spotyka.

Nietoperz i suszone cytryny to bardzo udana lektura. A możliwość posłuchania autora w rozmowie bezpośredniej - tym bardziej udana.


P.S. Zdjęcia autorstwa Anny Kajzer.

Komentarze

Leacathy pisze…
Żałuję, że nie udało mi się dojechać na spotkanie. Bardzo chciałam posłuchać na żywo Marcina Mellera.

Miłego dnia :)
Monika Badowska pisze…
Och, to szkoda, że nie dotarłaś.
Dobrego!

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe