Przejdź do głównej zawartości

Ciepło, a Kociokwiki wypoczywają...

Każdy z kotów znalazł swoją niszę. A to balkon, a to pokój, do którego słońce zagląda tylko rano, a to łazienka. Kajtek z upodobaniem przysypia na skrzynce, w której posiałam mieszankę kwiatów łąkowych i która - przed wszędobylskimi kociętami - zasłonięta jest ochronną folią.


Za to nocą - Kociaste odżywają i biorą w posiadanie całe mieszkanie. Co i rusz budzą mnie kocie łapki plączące się w moich włosach, trzaśnięcie bliżej niesprecyzowanego czegoś, co spada razem z kotem, uderzenie w barierkę balkonową - mam wrażenie, że koty testują wytrzymałość siatki.


Sisi chodzi się coraz trudniej. Jeździmy na kurację kwasem hialuronowym, kocinka jest po 4 zastrzykach, ale niestety - nie dostrzegam poprawy. Chętnie za to korzysta z podnoszenia, noszenia, zdejmowania z miejsc, na które się wspięła i z których zejść się obawia. Trzynaście lat życia to poważna sprawa...


Nusia nadal walczy z nadżerką. Przechodzi kurację antybiotykiem, z dodatkiem leków osłonowych. Oczy niby ładniejsze (jako efekt uboczny), ale na języku wciąż wyżarty kawałek ciała. Kolejna wizyta kontrolna w poniedziałek. Co rano zastanawiam się, gdzie Nusia śpi, bo w łóżku jej najwyraźniej zbyt gorąco.


Koty wzięły we władanie dom. Znajdują zakamarki, zaglądają w szczeliny, pokazują, gdzie jeszcze można wejść, wdrapać się, ukryć, gdy się jest kotem. Pokazują jak dbać o ich potrzeby, jak zatroszczyć się o komfort kocich panienek i chłopczyka, podzieliły mieszkanie na swoje terytoria.


Myślałam, że Kajtek, z każdym kolejnym dniem życia, będzie stawał się odważniejszy. Ostatnia wizyta gości pokazała, że płonne to były nadzieje. Po pierwszym dzwonku do drzwi i obcym głosie rozlegającym się w domu, kocisko próbowała zdemolować kuchnię szukając szczeliny, w którą może się wcisnąć. Gdy tylko za ostatnim gościem zamknęły się drzwi, Kajtek wyłonił się z nicości i po solidnym przeciągnięciu ruszył raźno do kuchni w poszukiwaniu misek.

Co rano siadam w ich towarzystwie na balkonie. Czytam, piję kawę, spoglądam na nie, śledzące wzrokiem przelatujące ptaki, oglądające spacerujące ze swoimi ludźmi psy i zastanawiam się jaką ceną płacą za bycie zwierzętami towarzyszącymi człowiekowi. A jednocześnie mam świadomość jaką cenę za wolność płacą koty żyjące wolno.

P.S. Autorem trzech pierwszych zdjęć jest T. Z.

Komentarze

One sa nasza Rodzina :) to one dają siebie nam, byśmy mogli je kochać i się opiekować ❤️ Zdrówka ❤️

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...