Magdalena Kordel pisze książki-plasterki. Na czas kiedy Wam smutno, na czas kiedy jesteście tak zabiegane, że wieczorami zasypiacie z książką w garści, po przeczytaniu dwóch zdań, na nieprzespane noce, na kłótnie, szarości w myślach i wszystko to, co plasterka wymaga.
Wiosna nad Miasteczko przychodziła kapryśnie. Jednak wraz z wiatrem rozwiewającym zimowe chmury nadeszło do domu Klementyny coś, co zapowiadała jej Stara Anna. Zaczęło się niewinnie, od sroczego dziecka, znalezionego z Dobrochną w drodze do szkoły, a skończyło... Skończyło na tajemnicach rodzinnych, które - choć bolesne - główna bohaterka chciała rozwikłać.
Dom Klementyny to dla mnie przestrzeń wymarzona. Taka, w której każda zbłąkana dusza, zranione serce, człowiek w potrzebie znajdzie kogoś, kto wysłucha bez oceniania i pomoże jeśli tylko będzie w stanie. Taka, w której każdemu dobrze, gdzie wszyscy się czują bezpiecznie i taka, za którą wszyscy jej bywalcy czuja się odpowiedzialni.
Wiesz, kiedy dom staje się domem? Kiedy zaczyna pachnieć, kiedy na kuchence bulgocze i paruje, kiedy dzieci rozrzucają na podłodze zabawki, a na stołach wiecznie pojawiają się sterty książek i gazet. Kiedy wpadają do ciebie znajomi twoi i twoich dzieci i kiedy złościsz się, że w przedpokoju znów chrzęści ci piach pod nogami, a podłogę w kuchni ktoś wymazał dżemem. [s.143]
Wiecie - może to idealistyczne, może naiwne. Ale czasami każdemu z nas trzeba takiej książki, a Magdalena Kordel i jej Serce w obłokach zaspokoi Waszą potrzebę.
Komentarze