Zapadła tu długa cisza, wiem... Czytanie mi szło, pisanie zdecydowanie mniej. O ile mnóstwo mam w głowie, pełno myśli się przeplata, to jednak nie dotyczą one tylko książek, a wręcz powiedziałabym - dotyczą wielu innych spraw, książki traktując jak pożywkę, element nasycenia.
Są jednak takie książki, o których chcę Wam napisać, a wiem, że im bardziej będę odwlekać, tym mniejsza jest szansa, na to, by się to udało. Dziś zaczynam od tego, co lubię - książki o zwierzętach.
Należę do pokolenia, które oglądało "Zwierzyniec" Michała Sumińskiego, a Marcina Kostrzyńskiego i jego zwierzęcych opowieści nie znałam zupełnie. Zafrapował mnie tytuł książki, poszłam na spotkanie do księgarni, a gdy pod choinką znalazłam Gawędy o wilkach... i zaczęłam je czytać, uznałam, że to człowiek, którego warto posłuchać.
Gawędziarz, który wie co mówi i zna się na zwierzętach, o których opowiada. Człowiek, który mieszka w lesie wraz ze swoimi zwierzętami, który dla nich skonstruował zdalny system karmienia i gdziekolwiek na świecie jest może podsypać jedzenia tym czworonogom, które tego potrzebują. Fascynat, wciąż zdumiewająco cieszący się bogactwem świata przyrody i ulegający nieustającemu zachwytowi nad tym, jak żyją zwierzęta. Tak, jest też ciemna strona tego, co opowiada Kostrzyński: to myśliwi i polowania, przedziwna, mało przyjazna przyrodzie, polityka Lasów Państwowych, ludzie, którzy uważają, że zasoby ziemi są niewyczerpalne i nie interesują się tym, co zostawimy kolejnym pokoleniom i na jak bardzo zły los skazujemy zwierzęta.
Poczytajcie, pooglądajcie filmy Marcina z Lasu i pomyślcie. Zachęcam.
Komentarze