Z powieścią Gabrieli Gargaś miałam dokładnie ten sam problem, co w roku ubiegłym. Czytałam i wciąż nie umiałam się oprzeć wrażeniu, że to co czytam jest zbiorem sentencji, złotych myśli, a pomiędzy nimi osnuta się fabuła jedynie dlatego, iż trudno czytałoby się same dobre rady. Wrażenie opuściło mnie po 2/3 książki, chyba wówczas, gdy poukładałam sobie już relacje bohaterów;)
Najbardziej za serce złapała mnie historia sprzed lat, stanowiąca jeden z wątków powieści. Amelia, rozważając kupno podniszczonego dworku, chce poznać jego historię. W jednym z okolicznych domów spokojnej starości znajduje kobietę, która niegdyś w nim pracowała. Pani Arleta opowiada, a jej opowieść jest dla mnie sercem "Magii grudniowej nocy"; dla niej warto było przeczytać powieść.
Komentarze