Rebecca Solnit wciąż podkreśla - nie o wszystkich mężczyznach tu mowa. Ale mimo to, mimo owego wyodrębniania jednostek, widać wyraźnie, że nasza kultura, czy może szerzej - cywilizacja, oddaje głos mężczyznom, kobietom każąc słuchać.
Z tekstami Solnit, zgromadzonymi pod jednym tytułem, jest trochę tak jak z pisaniem Oriany Fallaci; dopóki nie przeczytacie sami, a później tego co wyczytacie, nie przełożycie na rzeczywistość która Was otacza, nie pojmiecie jak silny jest przekaz, o jakim mówi autorka, jak mocne jest to, co nam chce uświadomić.
Zastanówcie się - jeśli wchodzicie ze swoim partnerem do sklepu, to do kogo zwraca się sprzedawca? Jak bardzo świat reklam stereotypizuje i utrwala podział na kobiece i męskie obszary życia? Dlaczego, mimo olbrzymich kampanii antyprzemocowych, wciąż zdanie kobiety doświadczającej przemocy, wymaga "potwierdzenia" mężczyzny?
Czytajcie. Koniecznie.
P.S. O tej książce zamieniłam kilka słów z Anną Dziewit-Meller, która w drodze do Katowic miała nieprzyjemność siedzieć na wprost mężczyzny w pozie - nazwijmy to oględnie - dość niedbałej. Gdy autorka zamieściła jego zdjęcie z pytaniem, czy aby mężczyźni tak muszą, pojawiło się mnóstwo kobiecych głosów przywołujących podobne sytuacje z własnego życia oraz męskich w tonie dość obelżywym.
Gdybyście mieli wątpliwości, to Solnit jest aktualna.
Komentarze