Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2018

3 dla dzieciaków (17)

Susan Verde, Peter H. Reynolds. Ja, joga. Ja, spokój.    Z różnych względów podchodzę z ostrożnością do jogi. Jednak ta w książce Susan Verde - rozumiana jako jedność - doskonale wpisuje się w moje ostatnie lektury i stąd jej obecność w kolejnym wrześniowym zestawie książek dla dzieci. Także Ja, spokój pasuje idealnie do tego, o czym ostatnio myślę i nad czym się zastanawiam. Przepięknie zilustrowane, opowiedziane w oszczędny sposób, historie dzieci, które uczą się siebie i swojego funkcjonowania w świecie. Bohaterka książki Ja, joga szuka wyciszenia i spokoju w pędzącym szybko życiu, wśród myśli o swoim niedopasowaniu do świata i innych ludzi. Prosi swoje ciało o uspokojenie i chwilę potem: Chłopiec z Ja, spokój też czuje się przytłoczony, niesiony przez nurt życia w miejsca niezgodne z tym, czego chciałby dla siebie. Kiedy jednak zderza się z tak wielkim zagubieniem, skupia się, bierze wdech i: Być może nie są to książki dla każdego. Co więcej, sądzę,

Andrzej Ziemiański. Virion. Wyrocznia. Obława.

Właściwie to od dawna już spotykając na okładce napis Andrzej Ziemiański, wiem, że czeka mnie dobry, soczysty kawałek historii. Co więcej - napisanej tak, że chce się to czytać, sprawnie, z polotem, z świetnie nakreślonymi bohaterami. Na początku kwietnia Fabryka Słów zachęciła do oddawania krwi. Każdy kto wziął udział w akcji i zgłosił się do wydawcy, dostawał nagrodę. Tym sposobem okazało się, że za Viriona zapłaciłam własną krwią:) Wyświetl ten post na Instagramie. Uratuj komuś życie - oddaj krew!🙂 @rckik_katowice @fabrykaslow @_krwiodawstwo_ @krwiodawcy #uratujzycie #krwiodawstwo #prowincjonalnanauczycielka Post udostępniony przez prowincjonalna nauczycielka (@prowincjonalna_nauczycielka) Kwi 3, 2018 o 5:08 PDT Jednak wiecie co Wam powiem - było warto! Oczywiście przede wszystkim z powodu krwi i samej idei krwiodawstwa. Ale też ze względu na książkę, jej treść i bohatera.  Virion to dziecko z dob

3 dla dzieciaków (16)

Anna Manna Poznańska. Dlaczego dzieci jedzą śmieci? Świetna książka! Niestety mam wrażenie, że zbyt mało znana szerszemu gronu czytelniczemu.  Okładki książki zawierają 10 rad dla dzieci, rad - dodajmy - pisanych przez dietetyków, lekarzy, pielęgniarki i mamy. Mowa w nich o jedzeniu i piciu, o języku, dzięki któremu doświadczamy bogactwa smaków, o tym, że warto polubić nieznane i zmniejszyć apetyt na śmieciowe jedzenie. Tyle okładki, a treść? Bohaterką książki jest Lukrecja lubiąca orzeszki, marchew, jabłka i Krzysia. Krzyś ma talent, wyobraźnię i zepsute zęby od nadmiaru słodyczy. W jego rodzinie wszyscy - nawet maleńka siostra, jedzą dużo przetworzonych i słodkich pokarmów, a święta są dla nich czasem wyjątkowego objadania się. Krzyś lubi kolorowe opakowania i jedzenie, którego składniki mają długie, skomplikowane nazwy. Ma też pryszcze, łyka mnóstwo tabletek, stroni do owoców, warzyw i naturalnego jedzenia. Lukrecja przy pomocy starszych diagnozuje problem Krzysia -

Sisi

Zamieszkała ze mną 1 września 2006 roku. Wtedy jeszcze ze mną , a nie w Kociokwiku , bo to ona stworzyła Kociokwik. P.S. Pierwsze dni Sisi (i dużo więcej) znajdziecie TU .

Rebecca Solnit. Mężczyźni objaśniają mi świat.

Rebecca Solnit wciąż podkreśla - nie o wszystkich mężczyznach tu mowa. Ale mimo to, mimo owego wyodrębniania jednostek, widać wyraźnie, że nasza kultura, czy może szerzej - cywilizacja, oddaje głos mężczyznom, kobietom każąc słuchać. Z tekstami Solnit, zgromadzonymi pod jednym tytułem, jest trochę tak jak z pisaniem Oriany Fallaci; dopóki nie przeczytacie sami, a później tego co wyczytacie, nie przełożycie na rzeczywistość która Was otacza, nie pojmiecie jak silny jest przekaz, o jakim mówi autorka, jak mocne jest to, co nam chce uświadomić. Zastanówcie się - jeśli wchodzicie ze swoim partnerem do sklepu, to do kogo zwraca się sprzedawca? Jak bardzo świat reklam stereotypizuje i utrwala podział na kobiece i męskie obszary życia? Dlaczego, mimo olbrzymich kampanii antyprzemocowych, wciąż zdanie kobiety doświadczającej przemocy, wymaga "potwierdzenia" mężczyzny? Czytajcie. Koniecznie. P.S. O tej książce zamieniłam kilka słów z Anną Dziewit-Meller, która w dr

Brooke McAlary. Powoli.

Takiej książki było mi trzeba. I to właśnie teraz - u progu jesieni, po aktywnym lecie, w trakcie  planowania i wcielania w życie modyfikacji, podczas czasu poświęconego przemyśleniom nad wieloma sprawami.  Autorka pisze o sobie i swojej rodzinie. Opowiada o tym co sprawiło, że zdecydowała się na zmiany, mówi o tym, które z nich przyszły jej łatwiej, które bardzo ciężko i na jakich polach odnosi a to sukcesy, a to porażki. Z jej wersją minimalizmu jest trochę tak jak z przepisem na sałatkę jarzynową czy rosół; każdy ma własne i jego rodzinie smakują tylko te, przyrządzone według domowej receptury. Podobnie, do porządkowania przestrzeni fizycznej i mentalnej podeszła McAlary i jej bliscy - ona była inicjatorką zmian, ale to wspólną pracą, jednością także na poziomie myślenia o tym, czego się chce od życia, podążali i nadal podążają ku lepszemu. Lepszemu dla siebie. Zastanawialiście się czemu tak trudno rozstać się Wam z dżinsami z czasu szkoły średniej i rolkami zawadzający

3 (+1) dla dzieciaków (15)

Patrick McDonnell. Ja... Jane. Przełożyła Magda Koziej. Graficzna opowieść o małej Jane, która dzierżąc w dłoni pluszowego szympansa poznawała świat przyrody obserwując, dotykając, chłonąc i marząc o tym, że gdy dorośnie będzie żyła wśród zwierząt, którym będzie mogła pomagać. Każdy z nas coś zmiana. Ne możemy przeżyć ani jednego dnia, nie wywierając wpływu na otaczający nas świat - i mamy wybór co do tego, jaki to jest wpływ. Życie każdego z nas ma znaczenie w planie ogólnym i zachęcam wszystkich (...) do zadbania o to, by świat był lepszym miejscem dla ludzi, zwierząt i środowiska. Podsuńcie dzieciom, zachęcam... Antoine de Saint-Exupery. Mały Książe.  Zilustrował Paweł Pawlak. Przełożył Henryk Woźniakowski. Małego Księcia znamy wszyscy. Jest nieskończenie cytowalny, obecny niemalże wszędzie. Teksty, grafiki, słowa pełne są Małego Księcia, fragmentów dialogu z lisem i różą. Mowa jest o baranku, słoniu wyglądającym jak kapelusz, baobabach. Czytamy tę, w m

Marta Obuch. Wiedźma duszona w winie.

Powieść Marty Obuch to historia menadżerki bankowej mającej pieniądze, władzę, ale nikogo bliskiego obok siebie. Z miasta trafia na prowincję i tam - doznając wielu zaskoczeń, wpadając na przedziwne pomysły i doświadczając rzeczy o jakich nigdy wcześniej nie pomyślała, by mogły się jej przydarzyć - przestaje być tak bardzo kostyczna, a staje się pełną wdzięku, dobrego nastroju i szalonych przemyśleń kobietą. Mamy tu również niepozornego mężczyznę z pozornie szemranego świata, który ma gołębie serce i upodobanie do Bożenki oraz czarny charakter - jeżdżącego czarnym fordem bruneta, prokuratora, który w kobietach ceni głownie wygląd. Napisałabym, że fabularna wycieczka poza Katowice, w których autorka czuje się znakomicie, niezbyt dobrze zrobiła powieści, gdyby nie dwie rzeczy. Po pierwsze - Cezaria, Cyganka z dziada pradziada, która - dla mnie - stała się osią książki. Po drugie - przeczytajcie fragment, który cytuję poniżej.  Teraz odsunęła zasuwkę, przekręciła tkwiący w zamku

Nusia

Nusia wczoraj miała usuwane ostatnie zęby. Mimo wielkiego zaufania jakie pokładam w naszym PanDoktorze, podczas kociego zabiegu, siedziałam z myślami zawiniętymi wokół puchatego ogona Nusiątka. Bo wiecie - 10 lat, słuszne kształty, więc tylko zgadywać można było jak zachowa się serce kotki. Na szczęście, wszystko się udało (poza trudnościami typowo stomatologicznymi, z którymi PanDoktor sobie poradził). Za Nuśką ciągnie się jednak schorzenie, które swoje źródło ma we wczesnym dzieciństwie i które jest efektem przebytego w pierwszych tygodniach życia kociego kataru. Już wówczas istniało ryzyko usunięcia jednej z gałek ocznych, dziś - Nusia ma wzrastające naczynia krwionośne, zawijający się, wciąż podrażniający oko kawałek ciała, a skutek tego taki, że Nusieńce powraca wyciek z oczu. Ale dostałyśmy receptę, stosujemy lek, a poza tym - antybiotyk działając na dziąsła, powinien zadziałać też na oczy. Dobrze było ją przywieźć do domu, nic to, że fukającą i obrażoną. Dobrze było

Christine Feret-Fleury. Dziewczyna, która czytała w metrze.

Opowieść o młodej kobiecie, która całe życie wędrowała utartymi - bezpiecznymi - ścieżkami i którą z owych utartych dróg wyrwały książki.  Juliette jeździ metrem, czyta książki i podpatruje innych czytających. Jeździ zawsze o tej samej porze, do swojej niezbyt porywającej pracy w biurze nieruchomości i stale spotyka tych samych ludzi: mężczyznę w zielonym kapeluszu czytającego książkę o owadach, zamyśloną kobietę z kulinariami włoskimi w dłoni, dziewczynę zaczytaną w romansach i innych. Gdy pewnego dnia zamyślona doszła w miejsce sobie nieznane i zobaczyła tam pokryte rdzą drzwi, a na nich emaliowaną tabliczkę z niebieskim napisem Książki bez Ograniczeń , nie wiedziała, że to drzwi, przez które rozpocznie się zmiana. Mówił o książkach jak o istotach żywych - starych przyjaciołach, czasem groźnych przeciwnikach, ukazując jedne jako nastoletnich prowokatorów, a inne jako starsze panie siedzące z robótką ręczną przy kominku. Uważał, ze w bibliotekach są zgryźliwi mędrcy i zakoch

Wrześniowe bogactwo książkowe

Przyznaję - trudno wybrać kilka książek spośród tych wszystkich, którymi we wrześniu postanowili uraczyć nas wydawcy. A jeśli w dodatku będzie się pamiętało o wrześniowym czytaniu powieści Agathy Christie , czy powrocie do książek odkładanych na później (ale koniecznie do przeczytania), to wyboru trzeba dokonywać wyjątkowo ostrożnie. Co sobie wypatrzyliście do czytania wśród wrześniowych tytułów?

3 dla dzieciaków (14)

Jerzy A. Wlazło. Głupi Funio. Funio, wraz ze swoim plemieniem, mieszka w domu ludzi. Jest Tym, Który Nic Nie Umie, więc nie zasłużył jeszcze na imię, a to niestety nie przysparza mu popularności wśród współplemieńców. A jakie pozostali członkowie Plemienia noszą imiona? Ślizgacz Maślarz, który odpowiada za to, aby kromka spadała masłem do domu. Niańka Budzik, budząca dzieci, ale tylko w nocy. Nuda Maruda - dbająca o to, aby chore dzieci się nudziły. Skąd te przedziwne zadania? Ano stąd, że my dorośli mawiamy - kromka ZAWSZE spada masłem do podłogi, dzieci ZAWSZE budzą się z nocy, chore dzieci ZAWSZE się nudzą. A skoro tak mawiamy, to cisi mieszkańcy naszych domów, starają się sprostać temu co mówimy i robią dokładnie to, co pojawia się w naszych wypowiedziach. Brzmi znajomo, prawda? I choć wydawać by się mogło, że to niecko karkołomny sposób na przekazanie dzieciom pewnych treści, to zapewniam Was, że później jest lepiej: prościej, przyjemniej i sprytniej. Funio znajduje wł

Marta Kisiel. Małe Licho i tajemnica Niebożątka.

Gdybym miała, zgodnie z rytmem blogowym, który sobie narzuciłam, przedstawić Wam książkę we właściwym czasie, to byłby to wtorek. Ale to książka, z pisaniem o której czekać nie należy, książka zapewniająca uśmiech, wzruszenie i skłaniająca do myślenia. Książka dla dzieci? Owszem... Niebożątko, zwane coraz częściej Bożkiem, to najmłodszy mieszkaniec domu pod uśmiechniętym, acz szczerbatym dachem. Chłopiec mieszka z mamą, wujkami, aniołami, potworami, królikami o różowej sierści, kotką Zmorą, widmami niemieckich żołnierzy i wieloma innymi postaciami, które pomieszkują w domu chwilowo, gdyż dom stanowi - oprócz przystani dla najbliższych Bożkowi - czasową przystań (zwaną pensjonatem) także dla niezwykłych dożywotników. Bożek z niemowlęcia staje się dziecięciem, z dziecięcia  - chłopięciem, zaczyna zadawać pytania, rozwija się, okazuje ciekawość światu i... nie ma kontaktu z rówieśnikami. Zapada wówczas decyzja - wbrew nieśmiałym protestom rodzicielki chłopca i całkiem śmi

Kajtek

W sobotni wieczór zamieszkał w Kociokwiku Kajtek. Jest biało-czarnym, pingwinkowatym chłopczykiem, który liczy sobie - sądząc po zachowaniu i umiejętnościach - około 8 - 9 tygodni. Do wolontariuszki schroniskowej trafił na początku sierpnia. Miał tam okazję troszkę podrosnąć, podokazywać z kotami i podokuczać psu. To ostatnie zresztą stało się przyczyną, dla której Kajtek musiał zmienić dom tymczasowy; psica - starsza już pani - czuje się źle i kociątko radośnie poznające świat nieco zakłóca jej egzystencję. Kajtek, z początku nieco strachliwy, śmiało eksploruje dom. Wie, że kocie ciotki nie skłaniają się ku zaprzyjaźnianiu się i niańczeniu smarkacza, więc z zapałem morduje myszy, zdobywa wędczane trofea, skacze po łóżku, by wreszcie zmęczony dniem - wtulić się we mnie i mruczeć. A mruczy przepięknie... Dodatkowo - grzeje, ociera się, ugniata i miłośnie rozdaje całusy. Je samodzielnie, biegnie do kuchni wyprzedzając Nusię i kręci się radośnie czekając na napełni

Aleksandra Piotrowska, Irena A. Stanisławska, Dorota Sumińska. Między nami samicami. O kobietach, mężczyznach, życiu.

Mam wrażenie, że rozmowa trzech Pań: psycholog, dziennikarki i lekarza weterynarii, przemknęła na naszym rynku wydawniczym niezauważona. A szkoda... Między nami samicami to dialog kobiet z doświadczeniem. Widziały i przeżyły już wiele, ich zawody pozwoliły im na czynienie mnóstwa obserwacji i tym, w jaki sposób je życie ukształtowało, dzielą się bardzo bezpośrednio. Owszem, chwilami czuć, że są to rozmówczynie, dla których pewne rzeczy stanowią oczywistości i nawet nie czują potrzeby o nich mówić, bo po co sobie strzępić język... Mówią o czasie niezbędnym do nabierania życiowej mądrości, o tym, czy każda z kobiet rodzi się wyposażona w instynkt macierzyński i czy w każdej się on uaktywnia. O tym, czy my kobiety umiemy trzymać się razem i kiedy dochodzi do wypaczeń w relacjach między kobietami i mężczyznami. O wiosce niezbędnej do wychowywania dzieci i rosnącym narcyzmie pokolenia, od którego niczego się nie wymaga, bo postawione przed dzieckiem zadanie trzeba sprawdzić, a