Agata Jakóbczak pisze o tym, w czym sama stawiała pierwsze kroki, o terra incognita nie tylko swojej, ale też wszystkich tych, którzy odpowiadając na potrzeby uwolnionego nagle rynku próbowali przebić się do społecznej świadomości z produktami, na których chcieli zarobić.
Pierwsze reklamy, szaleństwo montażowe, technologie nie dość rozwinięte, by osiągnąć płynnie efekt, o jaki chodzi. Filmy realizowane w mieszkaniach znajomych i rodziny, aktory - amatorzy, bo też przecież rekrutujący się z grona znajomych i rodziny oraz efekty sprzedażowe, które zaskakują nie tylko zleceniodawców, ale i twórców reklam.
Wielu ludzi po zeuropeizowaniu rynku reklamy w Polsce odeszło - zachwycali się swobodą pracy, a gdy przyszło realizować przywiezione przez kogoś scenariusze, w dążeniu do osiągania magicznych słupków sprzedażowych, uznali, że to nie dla nich, że artyzm i wolność tworzenia jest istotniejsza niż kilkugodzinna narada nad kolorem paznokci modelki reklamowej i ich wpływu na efektywność reklamy. Inni pozostali i tworzyli podwaliny to tego rynku reklam telewizyjnych, jaki obserwujemy dziś.
Autorka próbowała znaleźć równowagę pomiędzy książką pełną anegdot, a wywodem naukowym i myślę, że się jej to udało. Wspomina sklepy z towarami zachodnimi, rewolucję muzyczną i filmową do jakiej przyczynił się bazar na warszawskim stadionie, pokazuje jakim zmianom ulegało ludzkie życie wraz z dostępnością dób konsumpcyjnych i zapewnia czytelnikom pamiętającym opisywane przez siebie lata wycieczkę w przeszłość.
Komentarze