Przejdź do głównej zawartości

Beth Hautala. Czekając na jednorożce.


Dwunastoletnia Talia McQuinn wyjeżdża wraz z ojcem, badaczem wielorybów, do kanadyjskiego Churchill. Miasto znane z spacerujących po nim niedźwiedzi jest dla dziewczyny pewnego rodzaju zesłaniem - jej mama zmarła, a tata - wyruszając na morze w poszukiwaniu waleni - zostawił ją u nieznanej jej, innuickiej gospodyni. Osamotnienie, brak porozumienia z ojcem, który podobnie jak córka cierpiąca po utracie matki, cierpiał po utracie żony, nowe, mroźne miejsce potęgowały odczucie obcości u Talii. Jedynym stałym elementem, tym, co łączyło ją z wcześniejszym życiem, był wielki słój wypełniony paskami papieru, na których dziewczynka zapisywała życzenia. Pierwsze z nich brzmiało:
Chciałabym, żeby rak zniknął. [s. 52]
Gdy podczas nieobecności taty Talia poznaje Ptasiarza i jego wnuka Simona oraz nieco lepiej Surę, pod opieką której została, zaczyna też wracać we wspomnieniach do rozmów z mamą. To, o czym mówiła z nią i to co słyszy od nowych, a jednocześnie, coraz dla siebie ważniejszych osób, powoduje, że nastolatka staje się bardziej świadoma siebie.
Opowieść nigdy nie należy do jednej osoby - tłumaczyła. - Należy do każdego, kto kiedykolwiek ją opowiadał i do każdego, kto ją słyszał. Dlatego opowiadanie historii ma tak wielką wagę. [s. 14]
Fascynujące jest zaglądanie do myśli Talii, obserwowanie zmian jakie w niej zachodzą. Z pewnością choroba i śmierć mamy przyspieszyły jej dorastanie, ale mimo tych doświadczeń została emocjonalnie osamotniona i potrzebowała jasnego komunikatu od ojca. Ciekawie było przyglądanie się jej rozwojowi, relacji z Simonem, budzącemu się przywiązaniu do mroźnego miasteczka, które pierwotnie wydawało się jej niegościnne.
Chcę wierzyć, że nadzieja, a także łaska zawsze sprawiają, że nasze życzenia się spełniają. Może nie zawsze te życzenia, które sami wypowiedzieliśmy, może nawet ich sobie nie uświadamiamy. Czasami pragniemy czegoś bardzo wielkiego i jesteśmy tak na tym skupieni, że przegapiamy chwile, kiedy setki, tysiące drobniejszych, ale wciąż bardzo istotnych życzeń spełniają się tuż przed naszym nosem. [s. 250]
Lubię książki Wydawnictwa Linia, z serii Biała Plama. Rozglądajcie się za nimi, bo warto. Bardzo warto!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe