Teraźniejszość Baloo wygląda tak, ze psisko traci podszerstek. Skalę zjawiska niech zobrazuje Wam to zdjęcie i informacja, że to wyczesana sierść z jednego biodra.
Niepokojące zmiany na brodzie okazały się być bakteryjnym zakażeniem skóry, z którym antybiotyk i rivanol dzielnie sobie poradziły. Oprócz antybiotyku do psiej miski wpada lek osłonowy oraz leki wspierające funkcjonowanie stawów. Czasami, gdy widzę, że mimo wielkich psich chęci, łapy nie chcą iść tak sprawnie jakby mogły gdyby były zdrowe, dokładam przeciwbólowy.
Plany są takie, że w najbliższy wtorek, 26 czerwca, Baloo będzie miał zabieg usuwania nicieni spod skóry oraz kastracji. To, co zostanie z psa wycięte posłuży jako materiał badawczy w SGGW, bo ta właśnie uczelnia robi aktualnie panel badawczy związany z występowaniem dirofiliarii w Polsce. To ważna wiadomość dla wszystkich, których psy zetkną się w przyszłości z tą chorobą; prowadzone są badania i wkrótce informacje o tym schorzeniu staną się powszechniejszą wiedzą wśród lekarzy weterynarii.
Jednak w planie najważniejszy jest punkt dotyczący znalezienia domu dla Baloo. On potrzebuje własnego ogrodu, do którego nie będzie musiał schodzić po schodach. Potrzebuje przestrzeni, do tego, by sobie podreptać, wykopać dziurę, poleżeć w niej. Potrzebuje ludzi, którzy pójdą z nim na spacer, by mógł odczytać wszelkie wiadomości pozostawione przez inne psy i pozostawiać swoje. Potrzebuje miłości, opieki i serca.
Uwielbiam patrzeć na niego, gdy szykuję miski z jedzeniem (on i koty jedzą w tym samym czasie). Gdy koty już odstaną swoje, a on spogląda na mnie z takim radosnym oczekiwaniem i jednocześnie przekonaniem, że też dostanie, że już za chwilę będzie jadł.
Gdy go czeszę, podstawia boki i brzuch. Znudzony zagaduje, że może już dość. Zerka łakomie na otwierającą się lodówkę, układa do snu na końcu balkonu, pierwszy biegnie do drzwi na dźwięk domofonu. Podczas spaceru pozwala się głaskać dzieciom, rozgląda się za upuszczonymi chrupkami kukurydzianymi i z przyjemnością poleguje na zacienionych trawnikach.
Marzę o domu dla Baloo. Nie dlatego, że mam dość opieki nad nim. Bo nie mam. Marzę o domu, w którym będzie kochany. Bo jego ludzie pozwolą mu ułożyć się wygodnie na trawniku i spać tak długo jak będzie potrzebował. Marzę o domu z dziećmi, które powierzać mu będą swoje sekrety, dzielić się marchewką i przytulać, bo on potrzebuje miłości. Marzę o domu, który świadom jego stanu zdrowia, uszanuje to, że nie zawsze ma siły na długi, wyczerpujący spacer. Marzę o domu z sercem, bo tylko ludzie tworzący taki dom, zdecydują się na adopcję psa takiego jak Baloo.
Może to ktoś z Was jest osobą, która stworzy dom dla Baloo?
Komentarze