Gdyby nurtowało Was na pytanie na co zaczął się sezon, to czym prędzej spieszę donieść, że na tymczasowanie.
23 kwietnia, wieczorem, zamieszkał w Kociokwiku Lord. Lord Biszkopt lub Sir Herbatnik - jak kto woli :-D Powoli, spokojnie przemierza mieszkanie, choć zdarzają mu się zabawy z myszką, łapanie promieni słońca, czy wskakiwanie na komodę i zaglądanie do łóżka. Pewnie miałby ochotę spać razem ze mną, ale Nusia wyraźnie daje mu do zrozumienia, że nie jest mile widzianym gościem (i to w mieszkaniu, a co dopiero w łóżku), więc trzyma się na dystans. Uwielbia być głaskany, cichutko mruczy, wzorcowo korzysta w kuwety, zjada ze smakiem to, co mu postawiono - kot ideał. Wstępnie jest ktoś zainteresowany adopcją, ale gdyby jednak nic z tego nie wyszło - to Lord będzie szukał domu.
Skoro tydzień zaczął się od nowego kota, to i nowym kotem skończył. W piątek raniutko prosto ze schroniskowej klatki przywiozłam tę oto piękną, ruchliwą, jak każde młode kocię, panienkę. Otrzymała imię Na(r)nia, ale dla wygody w rozmowie z nią wyrzucam owo środkowe "r". Nania jest, jak na czterotygodniowe kocie dziecko przystało, ciekawa świata, nieustraszona, mięciutka, delikatna i wszędobylska. Tak, na nią również czeka już dom:)
O ile Lord został od progu skrzyczany przez Nusię, a i Sisi wyraziła swoją negatywną opinię na temat jego obecności, tak Nanię kocice przyjęły z dużo większą wyrozumiałością. Kocur jest nadal traktowany jako intruz, mała - choć żadna z ciotek nie poświęca jej czasu - pełni rolę kulki we fliperze, która po prostu jest. Nusia nawet nie wyraziła dezaprobaty po tym, jak Nania wpakowała się jej cała do miski z jedzeniem.
Sisi żyje własnym życiem. Wygrzewa się na słońcu, w nocy przychodzi przytulić się do mnie i współdzielić ze mną poduszkę, a dnie spędza albo na balkonie, albo na komodzie w przedpokoju, skąd ma dobry ogląd na cały dom i wszystkich jego mieszkańców.
Nusia, jeśli tylko może, nie odstępuje mnie na krok. Wczoraj, gdy z powodu kiepskiego samopoczucia nie wyruszyłam na wycieczkę rowerową, towarzyszyła mi i podczas czytania balkonowego, i podczas tego na łóżku. W nocy śpi to z jednej, to z drugiej strony, a rankiem zagląda prosto w twarz i sprawdza czy już wstajemy. Głaszczę ją i uspokajam, że jest najmojsza, że żaden kot nie zagrozi jej miejscu w naszym życiu. I choć wiem, że nie rozumie, to też wiem, że uspokaja ją gest i ton w jakim wypowiadam słowa.
To oczywiście dopiero początek sezonu, więc pewnie jeszcze nie raz w tym roku zaprezentuję Wam tymczasowych mieszkańców Kociokwika. Ostatnia psia tymczasowiczka, Nuka już od miesiąca jest na swoim, a Fundacja Adopcje Malamutów - za moją zgodą, rzecz jasna - szykuje kolejne psisko do Kociokwika. Ale o tym już w oddzielnym wpisie...
Komentarze