Przejdź do głównej zawartości

Renata Kosin. Aleja Siódmego Anioła.


Siódmy już rok czytamy książki na wyzwaniowym blogu Znalezione pod choinką. Kilka lat wstecz książek o tematyce świątecznej było niewiele, a jeśli już to raczej tłumaczone z języka angielskiego. Bywało też i tak, że fragmentów o Bożym Narodzeniu szukałyśmy w książkach opisujących całoroczne wydarzenia z życia bohaterów. W odpowiedzi na zapotrzebowanie czytelnicze związane z książkami o nostalgicznym, zaśnieżonym czasie świątecznych wzruszeń w tym roku pojawiło się wyjątkowo dużo powieści autorstwa polskich pisarzy. Wśród nich także Aleja Siódmego Anioła Renaty Kosin. Od razu przyznaję, że nie znam twórczości tej autorki, więc książka bożonarodzeniowa jest pierwszym moim z nią spotkaniem. Prawdopodobnie także ostatnim.

Julia, główna bohaterka książki, zrobiła w życiu coś strasznego. Nie wiemy co, ale musi to być doświadczenie okrutne i traumatyczne, ponieważ kobieta porzuciła wszystko i zaczęła, w innym miejscu niż żyła dotychczas, nowe życie. Niegdyś była poczytną pisarką, dziś zajmuje się kreowaniem wystaw sklepowych. Nie wszystkich jednak i nie zawsze - jest rozchwytywana, ma świetne pomysły, jej projekty zwiększają zyski sklepów, dla których pracuje, ale kobieta nigdy nie podejmuje się przygotowania dekoracji bożonarodzeniowych. Bo to wówczas wydarzyło się owo zło, które odmieniło jej los.
Powołała je do istnienia w chwili, gdy na jej policzek, a potem dłoń spadła kropla porannej rosy i potoczyła się samotnie, jakby chciała wyręczyć w tej roli łzę uwięziona pod powieką. A potem zastygła w oczekiwaniu na gest, którzy przesądzi o jej nietrwałym losie. Może właśnie dlatego Julia nie starła jej z dłoni, pobielałej nie tylko z powodu zimna. Długo wpatrywała się w drżący wodny paciorek o lśniącym licu, w którego krzywym zwierciadle odbijał się maleńki fragment rzeczywistości. Ten, który musiał jej od tego momentu wystarczyć. [s. 9]
Zdania zacytowane powyżej czytałam kilka razy. Niestety - poetyka zastosowane przez Renatę Kosin kompletnie do mnie nie trafia. Zawzięłam się jednak i książkę doczytałam wiedziona ciekawością kim jest Julia, co zrobiła i jak stosując minimum informacji, a wiele tzw. poetyki, można napisać powieść.

Nie napiszę Wam, co stało się przyczynkiem do odmiany życia Julii. Zdradzę jedynie, że kobieta trafiła do parku, w którym kiedyś stały figury siedmiu aniołów. Jeden z nich zaginął, ku żalowi osób odwiedzających park i bardzo z jego przestrzenią związanych emocjonalnie.

Podczas czytania tej książki nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że kanwą historii opowiedzianej w powieści były właśnie te anioły - park z figurami anielskimi, na których chętnie przysiadają ptaki i wokół których chętnie gromadzą się ludzie, powierzając anielskim istotom swoje marzenia, pragnienia, żale. Cała reszta - w moim odczuciu - pobrzmiewa z lekka sztucznie.

Niestety, Aleja Siódmego Anioła, nie przypadła mi do gustu. Ale inne książki - o których niebawem - bardziej...

Komentarze

Karolajna pisze…
Szkoda, że książka Cię nie usatysfakcjonowała. Myślę, że jednak dam jej szansę żeby wyrobić sobie o niej własne zdanie. ;)
Marzena Zarzycka pisze…
Wydaje mi się, że po prostu mniej "wyrobiony" czytelnik może być targetem tej książki;) pozdrawiam
Monika Badowska pisze…
Karolajna,
ciekawa jestem Twoich wrażeń:)

Inez,
:)
Daria pisze…
No nie wszystkie książki od razu zachwycają też sporo czytam i wiem że tak nie jest, trzeba znaleźć tytuł dla siebie ;)
___________
Langster

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe