Przejdź do głównej zawartości

Nuka


Nuka w Kociokwiku czuje się niczym ryba w wodzie. Kocha swoje legowisko (czasami dzieli je z Nusią, która zajmuje przestrzeń nie bacząc na gabaryty psa), uwielbia gości, popołudniowe spacery (poranne nieco mniej), jedzenie, spanie, głaskanie i jeszcze mnóstwo drobnych rzeczy składających się na psio-ludzką codzienność.


Kilka dni spędziłyśmy w Beskidach, gdzie ujawniła się bardzo wyraźnie pewna cecha Nuki. Otóż - Nuka nie lubi chodzić pod górkę. Z górki schodzi zadziwiająco raźnie i entuzjastycznie. Brnięcie pod górę, po śniegu do kolan i jednoczesne ciągnięcie coraz bardziej zwalniającego  malamuta było wyzwaniem, ale dałyśmy radę:) Wytarzałyśmy się radośnie na polance, do której zmierzałyśmy i szybciutko (za szybciutko jak na moje poczucie bezpieczeństwa) wędrowałyśmy w dół. Starałam się odsunąć od siebie wizję zajączka przebiegającego drogą tuż przed psim nosem, ale pocieszyłam się, że nawet gdyby, to zjeżdżać będą po zaśnieżonej ścieżce, w grubej kurtce, a nie jak kiedyś za Sarą, w cieniutkich spodniach po asfalcie;)


Podczas tego wyjazdu pokazała się również bardzo zrównoważona postawa Nuki. Nie zaczepia żadnych psów, a tym, które ją zaczepiają ustępuje. Zdarzyło się nawet, że dwa psy złapały ją za sierść na gardle, ale na zmierzwieniu sierści się skończyło. A gdy oszczekał ją ratlerek, to ze zdumienia aż przysiadła na ogonie. W domu, w którym mieszkałyśmy były psy i gdy jeden z nich powolutku, udając, ze nie widzi Nuki, przyszedł prosić o głaskanie, to ona tylko podsunęła się pod moją rękę z drugiej strony.



Psica zdecydowanie chudnie. Spacerujemy każdego popołudnia wesolutko przez dwie godziny i przyznam Wam, że tempo spacerów rośnie (oczywiście, oprócz tych momentów, w których idziemy pod górkę). Jest coraz aktywniejsza, lubi biegać za piłką (niestety, ciemności nie pozwalają jej na swobodę) i co jakiś czas trąca mnie głową, żebym widziała jak świetnie sobie radzi. Poznała już w parku większość miejsc, gdzie "życzliwi" dokarmiają zwierzęta chlebem i stara się mnie tam zaprowadzić. W najbliższą sobotę jedziemy na ważnie do PanDoktora; jestem bardzo ciekawa efektu. 



Nuka lubi się czesać, podkłada raz jeden, raz drugi bok i nawet nie protestuje, gdy wędruję grzebieniem w okolice ogona. Jest bardzo proludzka, cieszy ją obecność głaszczących dłoni i aktywnie włącza się do rozmów. Czasami odwiedza wraz ze mną moje miejsce pracy i wówczas jest zachwycona tym ile osób chce się z nią przywitać.

*   *   *

Nuka jest podopieczną Fundacji Adopcje Malamutów i szuka domu stałego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...