Czarnoskóry polski patriota z wytatuowanym na piersi białym orłem wymyka się wszelkim stereotypom. Perfekcyjnie mówiący po polsku, wychowany na Wybrzeżu Kości Słoniowej Zawisza Czarny jest nieco tajemniczy, szarmancki, świetnie wyszkolony i budzi ciekawość. Jego obecność uruchamia wyobraźnię ludzi różnej płci i o różnych zaopatrywaniach politycznych. Bo niby kto, jak i dlaczego?
Jakub Ćwiek postacią Zawiszy, niczym kijem bejsbolowym trzymanym przez bohatera na okładce książki, zmiata wszelkie konwenanse i z uśmiechem na ustach wkłada nieco zamieszania wszędzie tam, gdzie panuje ład i porządek.
Herosi niczym z amerykańskich filmów, atak zombi prowokowanych do agresji kawą i nadzieje na to, że Święto Odzyskania Niepodległości tym razem stanie się miejscem udowodniania, że patriotyzm wciąż przepełnia ludzkie serca i dla Ojczyzny warto umrzeć. A, zapomniałabym - pikanterii dodaje teoria, że za pewnymi działaniami stoi Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie.
Zawisza Czarny uwspółcześniony przez Jakuba Ćwieka daje do myślenia. Owszem - zapewnia dobrą rozrywkę podczas lektury - ale też zasiewa w głowie refleksje na temat tego kim jesteśmy dla swojego kraju i czym ów kraj jest dla nas.
Komentarze