Przejdź do głównej zawartości

Zimowo w Kociokwiku

Kiedy spacerowałam z Sarą, często dobiegał mnie ze strony mijających nas dzieci zachwycony szept zimowy pies. Dziś, kiedy Sary nie ma już prawie pięć miesięcy, chciałam Wam opowiedzieć o kolejnym zimowym psie. Psie, który - od minionego piątku - mieszka w Kociokwiku.


Nuka ma 8 lat. Trafiła pod opiekę Fundacji Adopcje Malamutów i zamieszkała w hoteliku Animal Pax (gdzie znany Wam już Niko). Mieszkała tam z kotami i psami, ze wszystkimi się doskonale porozumiewała i w ten oto sposób, po rozmowach z Fundacją, Nuka trafiła do mnie do domu tymczasowego.


Jest pogodną, choć budzącą rozmiarami respekt psicą. Zagaduje cichutko wyjąc, chętnie śpi, zaczepia koty zapraszając je do zabawy, podrzuca piłkę tenisową i entuzjastycznie wita się z mijającymi nas na spacerach ludźmi i psami.


W sobotę byłyśmy w parku i Nuka zbierała słowa zachwytów. Dreptała powolutku za mną, odpoczywałyśmy na ławkach przy rozsłonecznionych alejkach i nie wiedzieć kiedy zrobiło nam się kilka godzin w ciągu dnia spaceru. W niedzielę lekko zbastowałyśmy, żeby nie przeciążyć łapek, a w poniedziałek...


W poniedziałek odwiedziłyśmy fryzjera (polecam!), a później poszłyśmy do pracy. Okazało się, że Nuka lubi jeździć autem i choć nieco krępuje ją sytuacja wsiadania do samochodu, wysiadanie przychodzi jej o wiele łatwej. Gdy zawahała się, a po chwili odmówiła wejścia na schody z prześwitami uznałam, że mamy coś wspólnego;) Na szczęście w budynku jest też winda. 


Późnym popołudniem wybrałyśmy się do PanDoktora. Nuka bez kłopotu dała się osłuchać, zbadać i poprzytulać. Dostałyśmy preparaty na pchły i zalecenie, aby słuchać serca, czyścić uszy i myć zęby. Za tydzień wizyta kontrolna.


W domu Nuka radzi sobie doskonale. Spodobał się jej balkon, chętnie zalega na środku sypialni i zasypia pochrapując. Karmię ją w pokoju, koty w kuchni, ale nie widzę potrzeby zamykania drzwi między pomieszczeniami; Nuka je powoli, z namaszczeniem, smakując każdą (dietetyczną) kuleczkę karmy.


W nocy Nuka przychodzi sprawdzać, czy koty są w łóżku. Jeśli tak (a zawsze są) próbuje wejść na kołdrę, żeby przytulić się do stada i poczuć się jego częścią. Podczas spacerów wdaje się ze mną w dyskusję, w domu zachęca koty do wspólnej aktywności merdając do nich ogonem, w pracy podbija serca wszystkich współpracowników, a docelowo - wiecie - szuka domu.


W Kociokwiku zamieszkał kolejny zimowy pies. Pomożecie mi znaleźć tej przepięknej malamutce Dom, ten Najlepszy?

Komentarze

Natalia H. pisze…
Piękna Nuka. Widać, że mądra i dostojna:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe