Przejdź do głównej zawartości

Niedzielnik nr 66 (w poniedziałek)


Uświadomiłam sobie dziś, że grafika zapowiadająca niedzielnik jest, delikatnie mówiąc, niedzisiejsza. Oraz, że w codziennej pracy korzystam z programów graficznych, a blog niby ten szewc bez butów (grafiki niedzielnikowej) chodzi. I oto jest - prosto i na nowo.

22 maja miałam zabieg chirurgiczny z lekka ograniczający sprawność nogi. Piszę z lekka, bo 11 czerwca wskoczyłam na rower na niedaleką, bo sześćdziesięciokilometrową trasę. A, że noga okazała się być sprawniejsza niż można było oczekiwać, a lato dopisuje, to od tamtej pory przejechałam, głównie w weekendy, ponad 1500 km. 


Jeżdżę, oglądam, poznaję nowe miejsca, odkrywam ciekawostki, o których zapewne nie wiedziałabym, gdyby nie rower. Nastawiona na letni tryb - czyli kawa i lody - śledzę na rynkach odwiedzanych miasteczek oryginalne lodziarnie i kawiarnie, rozsmakowuję się i nabieram energii do dalszej wędrówki. Czasami też przyjemne (jeżdżenie) łączy się z przyjemnym (pływaniem) i to już zupełnie jest frajda.


Dobrze widzicie - przez siodełko roweru przewieszona jest zwiewna sukienka zakończona koronką. Od pewnego czasu jeżdżę w sukienkach. Wystarczy strój sportowy założyć pod spód i choć nie zawsze sportowe buty pasują do wielobarwnej tuniki czy rozkloszowanej sukni, czuję się w takim zestawieniu bardzo sympatycznie. Spróbujcie:)

Lato w pełni, rynek książkowy zachęca głównie do lektur lekkich bądź to romantyczno-obyczajowych, bądź to z wątkiem kryminalnym. Daję się uwieść i takim, i takim, choć nieustająco obiecuję sobie, że wreszcie ruszę te książki, które przyniesione z biblioteki pomogą mi zrealizować zachętę do letniego poznawania (lub odświeżania) twórczości Natalii Rolleczek. Akcję Urocze wakacje z powieściami... wymyśliła Pyza Wędrowniczka i wielkie jej za to dzięki:)


Zachęcam, wakacje dopiero na półmetku:)

Pozostając w tematyce okołoliterackiej chcę tych z Was, którzy wybierają się na Off Festival, zachęcić do odwiedzenia Kawiarenki Literackiej.


Wraz z Magdaleną Majcher będziemy rozmawiały z Wami o tym, co czytać warto, w sobotę i niedzielę w Czytelniczym Domku. 

Książki, rower, bogactwo smaków dojrzałych owoców i warzyw, opalenizna, woda, dobre towarzystwo (kolejność przypadkowa) to esencja letnich dni. Mimo, że zachwycam się nimi, czerpię siłę i entuzjazm, to czekam już na wrzesień i wyjazd na Mazury. I choć w tym roku przemierzać rodzinne strony będę bez Mamutka, to już nie mogę się doczekać.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe