Nie jest łatwo pisać o książce Nazywam się Cukinia. Trudność polega na znalezieniu odpowiednich słów do tego, by przedstawić, jednocześnie nie spłaszczając historii, którą stworzył Gilles Paris, głównego bohatera książki i jego losy.
Rodzice Ikara nie są wzorcowymi rodzicami. Tata odszedł, a mama głównie popija piwo i ogląda telewizję. Chłopiec tłumaczy sobie na swój sposób to, co się dzieje w jego życiu - a my, czytelnicy powieści - podglądamy jego codzienność i próbujemy zrozumieć czemu tyle złych rzeczy dotyka Ikara (i mnóstwo innych dzieci).
Przypadkowy strzał, dom dziecka, dzieci, które przepełnione są strachem, lękami, które w nowym miejscu i nowej dla siebie rzeczywistości uczą się najprostszych rzeczy, relacji z dorosłymi i rówieśnikami.
Fascynujące i wzruszające zarazem jest obserwowanie jak dzieci niekochane i niczyje tworzą sojusze, jak zaprzyjaźniają się i zaczynają się czuć odpowiedzialne za siebie wzajemnie.
Główny bohater, Cukinia, jest dzieckiem, który spogląda na świat tak, jakby zawsze świeciło słońce. W każdej z sytuacji stara się dostrzec dobre jej strony i choć nas, dorosłych, może to początkowo dystansować, to myślę, że w tym właśnie tkwi bogactwo zarówno Ikara, jak i tych z nas, którym udało się zachować takie właśnie, zwane dziecięcym, podejście do życia.
Jeśli podsuniecie tę książkę do czytania dzieciom, to niech to będzie czytanie wspólne; tak chyba będzie łatwiej opanować emocje, które z pewnością pojawią się podczas lektury.
Komentarze