Przejdź do głównej zawartości

Niedzielnik nr 65



Kilka dni temu usłyszałam w porannej audycji radiowej pytanie o to, czy da się współcześnie żyć bez telefonu i Internetu. Jeśli jesteście stałymi czytelnikami Niedzielnika to wiecie, że taką próbę podjęłam i okazało się, że prawie się da.

Przerwę w życiu bez Internetu musiałam zrobić wtedy, gdy uświadomiłam sobie, że zapomniałam ustawić zlecenie stałe na czynsz i gdy - już pod koniec dwutygodniowej wędrówki - musiałam sprawdzić połączenia na powrót do domu. Telefon, Nokia bez możliwości korzystania z sieci, milczał przez większość czasu, kilka razy jedynie dawałam znać do domu, że dotarłam do kolejnego punktu podróży. Dało się. Nie czułam potrzeby sprawdzania tego, co w internetowych zakamarkach świata piszczy. Nie sprawdzałam co chwila wyświetlacza telefonu szukając na nim wiadomości. Żyłam, chłonęłam rzeczywistość wokół mnie, bez internetowego filtra i wniosek ma z tego oświadczenia taki, że warto raz na jakiś czas zrobić sobie taki odpoczynek od bodźców.

Czemu o tym piszę? Przede mną kolejny czas z ograniczonym dostępem do Internetu, a co za tym idzie z mniejszą aktywnością blogową, facebookową i instagramową. Być może uda mi się zamieszczać recenzję (bo obiecuję sobie tak dużo czytania ile to tylko możliwe, więc będzie o czym pisać), ale być może będą to teksty pisane ręcznie i zamieszczane w formie zdjęcia w dużej rozdzielczości. Będę zadglądała do poczty i pewnie też na FB, ale głównie zamierzam poświęcić się czytaniu.

Obiecałam sobie, że będę czytać naprzemiennie - jedną książkę z domu, jedną z biblioteki. Zobaczymy, jaki będzie efekt, bo każda z tych książek kusi i nęci, a jak wszyscy wiecie - czas targów to czas obfitości wydawniczej:)

Zachęcam - odetnijcie się czasami od prądu i pożyjcie w spokoju i ciszy. Spróbujecie?

Komentarze

Joanna pisze…
O tak!
Szczegolnie sprzyjaja odcieciu od internetu wyjazdy pod namiot. Nie zabieramy ze soba elektroniki a telefony tam przewaznie nie dzialaja. Jakos do tej pory te "braki" nikogo nie unieszczesliwialy...

Bronie sie przed smarfonem, odkladam zmiane starej komorki na nowe urzadzenie wlasnie po to, by nie miec dostepu do internetu non-stop.

Pozdrawiam serdecznie!
Motylek
Monika Badowska pisze…
Motylku,
nie mam internetu i komputera w domu, więc smartfon się przydaje. Ale i tak widzę wyższość wypoczynku bez sieci nad tym z siecią;)
Serdeczności ślę:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe