W Kociokwiku czas świąteczny oznacza czas na wspólne lenistwo, na cieszenie się wzajemną obecnością, przytulańce, książki, mruczenie, wspólne spacery i radość wynikającą z rytmu slow.
Gdy w sobotni poranek wracałyśmy z Sarą ze spaceru spotkałyśmy ją leżącą koło śmietnika. Z odłamanymi szczytami, wciśnięta w kąt od razu złapała mnie za serce. Ucieszyłam się, że mam jeszcze ziemię, a doniczki, które miałam wyrzucić wciąż stoją na balkonie. Obcięłam co uszkodzone, przesadziłam, szczodrze podlałam i ustawiłam koło innych kwiatów. Mam nadzieję, że poczuje się dobrze w naszym towarzystwie.
Koty leniuchowały na potęgę. One oczywiście nie potrzebują do tego świątecznych dni, mają czas na sen codziennie, przez większość dnia, ale miło mi było móc to obserwować. Starałam się nie ulec ich sennemu posapywaniu, ale przyznaję - tak całkiem mi się nie udało;)
Na szczęście Sara mobilizowała do spacerów. Wczesne, poranne wędrówki po parku mają w sobie coś urzekającego. Zazwyczaj nie spotykamy nikogo, ale w niedzielny poranek już kręcili się biegacze i rowerzyści, a przy jednej z ławek, obstawieni kartonami po różnych napojach dyskutowali dwaj młodzi ludzie (i widać było, że dyskutują tak od wielu godzin). Powędrowałyśmy, poobserwowałyśmy senne kozy, rozbrykane alpaki i nawet załapałyśmy się na tęczę :)
A w domu - książki i lenistwo:)
Oraz senność...
Aura sprawiła, że z uroków balkonu Kociokwiki korzystały niechętnie. Niby kusiło słońce, ale po chwili pobytu poza mieszkaniem okazywało się, że to słońce najfajniejsze jest zza szyby. Gdy grzeje, a nie czuć podmuchów wiatru. Wojtek tak bardzo zbojkotował aktywność świąteczną, że w zasadzie poza czasem posiłków, nie dotrzymywał nam towarzystwa inaczej niż zakopany w pościel w wersalce.
Spowolnienie jest potrzebne. To czas ciszy i czas w tle szemrzącego radia. Czas na morze kawy, której towarzyszy owocowa sałatka. Czas słów, liter, mądrych zdań i ciekawie opowiadanych historii. Czas na wyjątkowe spotkania, na oddalenia i bliskość. Na bycie wspólne i pojedyncze. Czas na obejrzenie i docenienie życia.
Komentarze
Kwiat jest piękny, ja do kwiatków nie mam ręki, ale Mama też by zgarnęła chabazia :P
powrót do codziennego rytmu wyszedł mi nawet sprawnie, choć u mnie zawsze najtrudniejsze są wieczory. Ranki to dla mnie doskonały czas:)
Długo nie miałam żadnych kwiatów, bo wydawało mi się, że nie umiem, ze mam ciemne mieszkanie, itp. Od pewnego czasu mam i okazuje się, że w przedziwny sposób roślinom odpowiada moje mieszkanie, a także moja - dodajmy, że mocno kulawa - opieka nad nimi :) Nawet żyworódka mi zakwitła:)
https://www.instagram.com/p/BRjSPZFgWIA/?taken-by=prowincjonalna_nauczycielka