Mitford - niewielkie, acz tętniące życiem miasteczko w Stanach Zjednoczonych. Od chwili, w której sięgnęłam do pierwszego tomu zatytułowanego W moim Mitford jestem miłośniczką i piewczynią tego, co Jan Karon opisuje.
Ojciec Tim Kavanagh, jego z lekka szalona artystycznie żona, Cynthia, ich rodzina i przyjaciele tworzą wyjątkowy klimat miasteczka. Najnowszy tom opowieści - W słońcu i deszczu - to historia ślubu. Ślubu wyjątkowego, bo dwojga młodych ludzi, którym czytelnicy powieści towarzyszą od chwili, w której Doodley i Lace byli dziećmi. Dziećmi zranionymi przez dorosłych, nieszczęśliwymi, bez szans na dobrą przyszłość. A jednak!
Co ciekawe - w cyklu powieściowym o Mitford jest już tom poświęcony zaślubinom i wspólnemu życiu nowożeńców; tyle tylko, że bohaterami Wspólnego życia są Tim i Cynthia.
Gdy czytałam W słońcu i deszczu czułam się jak w odwiedzinach u dawno nie widzianych znajomych. Z sympatią obserwowałam przygotowania do uruchomienia kliniki weterynaryjnej, objęcia gospodarstwa, prace nad ustawianiem stołów podczas przyjęcia weselnego i szukanie sukienki ślubnej nie droższej niż 100 dolarów, ale w pełni odpowiadającej marzeniom Lace o tym jak ma wyglądać w tym specjalnym dniu. Dzieliłam wzruszenie Tima czekającego na przyjazd brata, Doodley'a mówiącego przybranemu ojcu, że Lace została skrzywdzona przez dorosłych, gdy była dzieckiem, bardziej niż ktokolwiek podejrzewał, Cynthii i Olivii z wiadomości o kolejnym członku rodziny.
Jan Karon napisała kolejną przepiękną opowieść o tym, że najważniejsi w naszym życiu są bliscy nam ludzie, że tylko z nimi stworzymy szczęście. Posłuchajmy jej:)
Komentarze
Mitford jest dobre do dawkowania:)
Mamo Misi i Lucusia,
cieszę się, że jest nas więcej - rozmiłowanych w Mitford:)