Od niemalże miesiąca w Kociokwiku są z nami Kavka i Wojtek. Całe towarzystwo, podczas mojej nieobecności, wprowadziło się do Mamy i jedynie nocą Sisi spała w innym pomieszczeniu. Sara grzecznie dreptała z Mamą podczas spacerów, Nusia i Sisi przestały syczeć na rękę która karmi i głaszcze dzień po moim wyjeździe, a kosz na pranie zazwyczaj zajmowany przez Sisuleńkę przejęła w połowiczne władanie Kavka. Wojtek oczywiście zamieszkał na drapaku:) Nusia i Kavka - nie ukrywajmy, najgrubsze z całego zwierzyńca - próbowały wciąż wymuszać na Mamie jedzenie, Sara nie odstępowała Mamy podczas kuchennych szaleństw nawet na lekkie przesunięcie psiej łapy, Wojtek wbiegał na wszelkie szafki czyniąc błyskawiczną inspekcję, a jedynie Sisi pewna siebie i swojej pozycji w domu czekała na przyniesienie do miski lub częstowała się tym, na co przyszła jej chęć w starannie wybranym przez siebie czasie.
Gdy wróciłam do domu, Sara wydała mi się taaakim wielkim psem, kociaste okazywały wzgardę, a ja czułam dotkliwie brak Gusi. Niby w domu kręcą się cztery koty i pies, ale nie ma Gniewnej Pantery. Nie pakuje się na kolana, nie przygląda lekko zezując z wielkiej bliskości, nie obwąchuje moich włosów i twarzy układając się na poduszce. Nie czuję jak się kokosi układając się do snu na moich nogach lub między łopatkami, nie brudzi lodówki wyciągając z miski kęs po kęsie i bacznie przyglądając się temu, czym napełniłam miskę, Nie mruczy, nie burczy, nie wpatruje się we mnie. Nie ma jej fizycznie, namacalnie. A to powoduje pustkę...
Gdy umarła Duszka pisałam, że najbardziej brakuje mi jej o poranku. Gusi - wieczorami.
Od wczoraj Kociokwiki są już tylko ze mną. Sara zdumiona, na lekko sztywnych nogach, wyszła na spacer o 5:30, Sisi i Nusia, które przespały ze mną całą noc próbowały obydwie wpakować mi się na kolana, gdy piłam kawę w łóżku, Wojtek nawet nie dostrzegł, że już wstałam i oprzytomniał dopiero przed 7, w porze karmienia, a Kavka obróciła się na plecy na ulubionym fotelu i nadstawiła brzuch do głaskania tak mocno zaspana, że aż się zastanowiłam, czy wie, ze to ja, a nie Mama, ją głaszczę. Cóż - będą się musiały przyzwyczaić do nowego rytmu dnia.
Ale póki co - przed nami weekend. Będziemy się leniwić, spacerować, przytulać i takie tam. Bo niby dlaczego nie:) Życzę Wam równie ciepłych planów na najbliższe dni:)
Komentarze