Maisie Bean-Brennan rozpoczyna swój pierwszy w życiu (i jak sądzi ostatni) wykład słowami:
Mój pierworodny, Jeremy, został poczęty na skutek przemocy i zmarł na skutek przemocy, ale póki żył, pozostawał światłem mojego życia. Przyszłam tu po to, by opowiedzieć o nim i o wszystkim, czego nauczył mnie ten krótki czas, który razem spędziliśmy. [s.9]
Przyznacie - frapujące. I to na tyle, by chcieć czytać powieść Anny McPartlin dalej, i na tyle, by mieć kłopot z podzieleniem się wrażeniami po lekturze; nie chciałabym zniszczyć Wam przyjemności odkrywania tego, co się wydarzyło.
Maisie wyszła za mąż, bo zaszła w ciążę. Dopiero po latach uświadomiła sobie, że owo pierwsze zbliżenie z przyszłym mężem było gwałtem. Gdy ją poznajemy, jest samotną matką wychowującą szesnastoletniego Jeremy'ego, dwunastoletnią Valerie oraz opiekuje się liczącą blisko osiemdziesiąt lat matką, z którą kontakt - z powodu demencji - jest coraz częściej bardzo utrudniony. Poukładała swoje życie na tyle, by, mimo skromnych warunków finansowych, umieć cieszyć się codziennością. Jeremy wspiera ją, opiekuje się babcią, młodszą siostrą i w dużej mierze czuje się odpowiedzialny za funkcjonowanie rodziny. Dziwi zatem fakt, że pewnego dnia chłopak znika z domu. Tym, bardziej, że tego dnia również Maisie pozwala sobie na wyjście z domu i spędzenie czasu w towarzystwie mężczyzny, który od wielu lat milcząco i z dystansu asystuje jej życiu.
Powieść podzielona jest na fragmenty - najważniejsze postaci relacjonują wydarzenia ze swojego punktu widzenia, co pozwala na pełniejszy ogląd sytuacji i dodaje opowieści tempa. Przyznaję, że jest to również zabieg, który na mnie podziałał tak, iż łatwiej było mi określić podczas czytania emocje wobec poszczególnych osób. A emocji - uwierzcie mi - jest wiele.
Koniec powieści jest zaskakujący. Może nie tylko zdumiewa co się zdarzyło, ale w jaki sposób i z jakiego powodu. Nic więcej nie napiszę; pozostawiam Wam odkrywanie tajemnicy skrytej w historii Maisie i jej bliskich.
Zamówiłam w bibliotece poprzednio wydaną w Polsce powieść Anny McPartlin i już się nie mogę doczekać spotkania z Ostatnimi dniami Królika. Mam nadzieję, że historia w tej książce będzie opowiedziana w podobnie udany sposób, jak miało to miejsce w Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu.
Komentarze
zdaje się, że dołączę do grona zauroczonych.
cieszę się.
Sylwia,
u mnie już stoją na półce. Ale muszą jeszcze chwilę poczekać.
Pozdrawiam:)
Tyle jest ciekawych książek a czasu wydaje się być coraz mniej na ich czytanie.
znam to uczucie:/