wpis, do którego zainspirowała mnie Karolina z bloga Zwiedzam wszechświat . Istnieją książki, do których zawsze wracam z przyjemnością. Joanna Chmielewska, Lucy Maud Montgomery, Agatha Christie, Gerald Durrell to autorzy podręczni i blisko serca. To ich książki ratują mnie podczas czytelniczej niemocy, po ich powieści sięgam, gdy jestem tak zmęczona, że nie mam siły skupić się na niczym, co musiałabym zapamiętywać. Ich opowieści niczym ciepłe, przyjemne w dotyku swetrzysko opatulają słowami, a ich największą mocą jest to, że są. Wśród wielu przeczytanych przeze mnie książek trafiłam jednak na takie, które - zostawiwszy niezatarty ślad w moim czytelniczym życiu - są mi bliskie, ale nie aż TAK bliskie, jak te wspomniane wcześniej. Darzę ich Autorów wyjątkową estymą, bohaterów znam i traktuję jak własnych znajomych oraz emocjonuję się przy każdym z nimi spotkaniu. James Herriot i jego zapiski początkującego (i coraz bardziej doświadczonego) weterynarza. Napisane z olbrzymim poc...
O czytaniu, książkach, pisaniu. O tym co warto i z kim poczytać. O zwierzakach, bez których dom staje się nudny. O życiu, po prostu:)