Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z bohaterem książki Projekt Rosie , Donem Tillmanem, zafascynował mnie sposób w jaki Autor uczynił z mężczyzny z wyraźnym Zespołem Aspergera wdzięczną postać literacką. Owszem - pewne zachowania Dona bawiły, ale nie był to ten typ żartu, który zakrawałby na wyśmiewanie się, kpienie, czy wręcz nietolerancję. Jednocześnie - tworząc postać zagubionego w świecie emocji naukowca - udało się Greame'owi Simsionowi - pokazać jak w zwierciadle nasze, często mało społeczne zachowania, z których niejednokrotnie zapewne nie zdajemy sobie sprawy. Kolejne spotkanie z Donem, także oscylujące wokół Rosie, to już poważniejszy etap. Owszem, wyraźnie widać dążenie Autora do tego, by było zabawnie jak w pierwszej części historii, ale też zadanie przed jakim staje bohater powoduje, że bardziej profesorowi Tillmanowi współczułam niż radośnie kibicowałam. Don Tillman zostanie ojcem. Dowiaduje się o tym i nagle paraliżuje go lęk. Świadom własnych ogranicze...
O czytaniu, książkach, pisaniu. O tym co warto i z kim poczytać. O zwierzakach, bez których dom staje się nudny. O życiu, po prostu:)