Niedziela przywitała mnie słońcem. Po spacerze z psem, z herbatą i książką usiadłam na balkonie i powędrowałam wraz z bohaterkami książki (na szczęście bezpieczniej niż one; nie spadłam z żadnej drabiny) do Ciechocinka. Zaczytałam się tak, że powodowana resztkami zdrowego rozsądku, ustawiłam budzik, który miał mi uświadomić, że powinnam oderwać się od książki, by zdążyć na umówione spotkanie.
Nina i Natalia. Ta pierwsza młodsza, szefująca rodzinnej firmie, wciąż - mimo pobytu w domu uzdrowiskowym - mentalnie przywiązana do komputera, spraw zawodowych i telefonu. Natalia, w wieku 70+, z energią i spokojem osoby, która wiele już doświadczyła, bacznie obserwuje świat wokół i z entuzjazmem oraz życzliwością kroczy przez życie. Kobiety trafiają do wspólnego pokoju i pomimo początkowych - nazwijmy to eufemistycznie - nieporozumień, zaprzyjaźniają się.
A co je do tego skłania? Uzdrowiskowy kod siadania na ławeczkach parkowych. Pies - przybłęda, który stał się psem domowym. Maluch z podrasowanym silnikiem. Basen z topielcem. Bardzo przystojny policjant o rybim nazwisku. Rośliny z Ołtarza Wita Stwosza. I jeszcze wiele innych, być może mniej spektakularnych, wydarzeń, które Nina i Natalia przeżyły wspólnie.
Gdy w niedzielę wieczorem wróciłam do domu, sięgnęłam po książkę. Już nie musiałam nastawiać budzika, mogłam dać się porwać historii i powiem Wam, że było to doskonałe dopełnienie weekendu.
Sprawdźcie na sobie, polecam:)
Komentarze