Czy o Sienkiewiczu można opowiedzieć zajmująco? Po lekturze najnowszej książki Anny Czerwińskiej-Rydel z pewnością odpowiecie twierdząco. Autorce udało się pokazać Henryka Sienkiewicza odbrązowionego, a na dodatek we mnie obudzić chęć sięgnięcia po jedną z jego książek. Ale o tym, po jaką, na koniec.
Grupa dzieci, wraz z nauczycielką, odwiedza Muzeum Literackie Henryka Sienkiewicza w Poznaniu i podczas zwiedzania obserwuje przedziwną kłótnię. Sprzeczka dotyczy obrazu, a walczącymi o niego są kustosz i założyciel Muzeum, Ignacy Moś i właściciel portretu Zagłoby, namalowanego przez Piotra Stachiewicza, który nie zgadza się na włączenie obrazu w muzealne zbiory.
Jedna z dziewczynek, Basia, zostaje zaproszona przez Pana Ignacego do odwiedzania Muzeum, jeśli tylko będzie miała ochotę, a gdy pewnego dnia odwiedza starszego pana ten snuje opowieść o swoim ulubionym literacie w sposób prosty, dopasowany do percepcji dziecka, ale jednocześnie w tak emocjonujący, że aż chciałoby się podejrzeć życie małego Henryczka, Henryka - korepetytora, podróżnika, czy wreszcie - pisarza.
Fascynujące jest to, jak sprawnie snuje się historia twórcy, który pisał "ku pokrzepieniu serc", jak interesujące okazuje się być jego życie wyjęte z podręcznikowych ram. Mam nadzieję, że młodzi czytelnicy zauroczą się postacią Henryka Sienkiewicza i najdzie ich ochota, by sięgnąć po jego powieści.
A na co ja nabrałam chęci? Na "Listy do podróży do Ameryki", których - nie wiem jak to się stało - nigdy nie czytałam. I, oczywiście, przypomnę sobie także "Quo vadis", wszak będziemy czytać tę powieść 3 września w całej Polsce.
Komentarze