Powieść Anny Łaciny potwierdza tezę, że nie jest ważne gdzie jesteśmy, bo wszędzie zabieramy siebie i swój bagaż doświadczeń. Egipski kurort i otaczająca go pustynia stanowią jedynie katalizator dla wydarzeń wynikających z psychiki bohaterów powieści.
Anastazji spodobał się Damian, kolega z klasy. Gdy usłyszała, że chłopak zamierza spędzić ferie zimowe w Egipcie, tak pokierowała rozmową z rodzicami, by trafić w to samo miejsce. W hotelu spotykają Klarę towarzyszącą w wypoczynku babci i Alberta, który z upływem czasu wydaje się być nierealistycznie idealny.
Kolejne spędzane ze sobą dni odsłaniają w każdym z młodych ludzi cechy, których nie widać w starannie skrywanych na co dzień pozach. Każde z nich nosi w sobie lęki, obawy, stereotypy na temat tego, jak postrzegają ich inni. Ograniczona przestrzeń i to, że w zasadzie są na siebie skazani, sprzyja otwartości i temu, by odsłaniać tajemnice, by uczyć się czegoś nowego o sobie.
Podziwiam Annę Łacinę za to, że pisze jakby wciąż była nastolatką i wiedziała, co dla młodych ludzi może być problematyczne, co urasta do rangi największego zmartwienia, a co - nam dorosłym raczej obojętne - staje się wyznacznikiem do postrzegania samych siebie.
"Niebo nad pustynią" dołącza na półkę ważnych książek młodzieżowych w moim domu.
Komentarze