Są takie książki, co do których - gdy je czytam - mam pewność, że zostały napisane specjalnie dla mnie. I choć zdumiała mnie początkowo niewielka objętość książki Roberta Peroniego, po wczytaniu się w jego słowa zrozumiałam, że to dokładnie taka objętość jaka jest niezbędna, by wyrazić to, co Autor chciał.
Robert Peroni był alpinistą. Chodził po górach, wynajmował się jako przewodnik, często były to wyprawy nazywane ekstremalnymi. Gdy miał 40 lat, przeprowadził się na Grenlandię. Przez kilka lat był rozdarty między swoim włoskim życiem, a życiem wśród Inuitów. Dostrzegł jednak w sobie potrzebę owego wyciszenia jakie mogła mu dać tylko Grenlandia. Zauważył także, że jego obecność w społeczności inuickiej niweluje częściowo negatywne skutki niszczącej tradycję plemienną cywilizacji Zachodu. Kupił dom i postanowił żyć tam, gdzie czuł się niezbędny.
Autor podkreśla bogactwo życia społecznego Inuitów i jednoczesną prostotę rządzącą ich wzajemnymi relacjami. Ukazuje to, co zachwyciło go w życiu na Grenlandii, ale nie pomija też protekcjonalnego nastawienia wobec żyjącego z ten sam sposób od tysięcy lat ludu, "białych", organizacji prozwierzęcych, czy innych tzw. dobroczyńców.
Właściwie powinnam zasypać Was cytatami, ale to książka tak dla mnie ważna, że nie chcę Wam psuć przyjemności odkrywania jej przez Was dla siebie, samodzielnego, bez moich podpowiedzi.
Nie spodziewałam się po tej książce tak wiele, jak dostałam. Zachęcam - wczytajcie się w "Tam, gdzie wiatr krzyczy najgłośniej".
P.S. Zobaczcie:
Komentarze
Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl
Będę tu częściej zaglądała.
pierwszy raz miałam tak z Terytorium Komanczów" Perez-Reverteza;-) Nie jest to zjawisko częste, ale może dzięki temu dobrze zapada w pamięć.
Zapraszam:-)
oby więcej takich książek Ci się przydarzało - to zupełnie inna jakość czytania:-)
Katedra,
Peroni zdecydowanie nie należy do tego typu autorów. Dodatkowe komentarze skasowałam, pozdrawiam i życzę miłej lektury:-)
Agnes,
wiesz, jak to jest z tymi schowkami;-)))