Skończyłam czytać książkę o Simonie Kossak i mi smutno. Nie, nie dlatego, że odwróciłam już ostatnią stronę tej opowieści. Smutno mi, bo choć białowieskie życie wnuczki Wojciecha Kossaka wygląda fascynująco, to podczas lektury nie opuszczało mnie wrażenie, że bohaterka książki jest postacią tragiczną. Osobą, która tylko na pozór żyje tak jak chce, a wszystko co robi, tak naprawdę służy temu, by udowodnić swoją wartość jako Kossakówna.
Miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu, podczas którego rozmowa dotyczyła pracy nad książką i nad reportażem o Simonie Kossak. Anna Kamińska wyznała, że bohaterka zaciekawiła ją w chwili, w której jej znajomi nie chcieli o niej rozmawiać, z werwą i entuzjazmem opisywała te rozmowy ze znajomymi Simony, do których udało się doprowadzić oraz te tropy jakimi próbowała pójść, a w jakich nic dla siebie - biografki - nie znalazła.
Po części poświęconej książce nastąpił pokaz reportażu pt.: "Miejsce w raju" przygotowanego przez prowadzącą spotkanie redaktor TVP Białystok, Beatę Hyży-Czołpińską. Po filmie rozgorzała dyskusja na temat ochrony Puszczy Białowieskiej i tego w jaki sposób Simona Kossak walczyła o jej dobro.
[źródło zdjęć]
Przyznaję, że spotkanie przed przeczytaniem książki, dało mi nieco inny obraz Simony Kosak niż ten, który ostatecznie zobaczyłam na kartach biografii. Inny, czyli w moim odczuciu szczęśliwszy.
Zdumiewa mnie to, że z całym swoim fiołem na punkcie zwierząt/przyrody, nigdy nie słyszałam o Profesor Simonie Kossak. Bywało przecież tak, że całe miesiące słuchałam Radia Białystok, w którym Simona miała swoje gawędy "Dlaczego w trawie piszczy?". A reportaż, o którym wspominam powyżej, obejrzycie na stronie TVP Białystok.
Cieszę się, że dzięki książce Anny Kamińskiej miałam szansę dowiedzieć się o istnieniu Simony Kossak. Teraz zacznę czytać jej książki, by poznać lepiej jej patrzenie na przyrodę.
Komentarze