Przejdź do głównej zawartości

Skutki niefrasobliwego odbierania telefonu

27 maja zadzwoniła koleżanka pytając o to, czy przejęłabym opiekę nad niesamodzielnym kociakiem liczącym sobie mniej więcej dwadzieścia jeden dni. Zgodziłam się i tak oto dołączył do nas czarny zadatek na kota, któremu nadałam imię Tymon. To, co zrobiłam jako pierwsze, to wyjęcie go z transportera i postawienie przed Sarą. Pobyt Tymona w Kociokwiku uwarunkowany był tym, że zaakceptuje go pies. Sara ze zdumieniem przyglądała się czarnej plamce ze sztywno sterczącym ogonem dzielnie drepczącej przez przedpokój.


Pierwsze dni Tymon spędził głównie w transporterze. Wychodził z niego nieśmiało i z dużą niepewnością, a gdy już się na to decydował, wizytował najczęściej tylko sypialnię, gdyż większe przestrzenie zbudzały w nim lęk. Jedynie w chwilach, w których był bardzo głodny, a we mnie dostrzegał szansę na napełnienie brzucha, porzucał bezpieczne cztery ściany i gonił za mną.


Koty się obraziły. Syczały, gdy Tymon się zbliżał i na całe dwie noce wyniosły z sypialni. Opiekę nad kociakiem przejęła Sara i sprawuje ją nadal, choć Tymon jest coraz ruchliwszy i coraz dzielniej toczy boje z uszami, nosem i łapami swojej psiej opiekunki.



Tymon, jak to kociak, rozwija się niemalże z godziny na godzinę. Umie już wspinać się na łóżko i fotele, rozgrywa mecze piłki turlanej piłeczkami ping-pongowymi, korzysta z drapaka i przybiega na wołanie. Zdarzyło się już nawet, że ganiali się z Wojtkiem:-) Nie nauczył się tylko jednego - gdy napełniam miskę Sary i wszystkie koty wędrują w tym czasie z pokoju do kuchni, Tymon przybiera kształt pocisku i próbuje wskoczyć do psiej miski, by spróbować tego, co do niej nałożyłam. Sara była zdumiona obecnością Tymona między chrupkami, ale od tamtej pory zawsze udaje mi się go złapać i uniknąć wyjmowania go spomiędzy psich zębów.




W minioną sobotę koleżanki z Fundacji odwiedziły ludzi, którzy chcą dać Tymonowi dom. W rozmowie ustalono, że kociak za dwa tygodnie zostanie zaszczepiony i zachipowany, a w czasie, w którym będziemy czekać na tę możliwość, odwiedzona rodzina zadba o zamontowanie siatki.


Komentarze

monikacookies85 pisze…
co za slodki kociak i jaka kochajaca mama-sara :)
efka i koty pisze…
Ależ mikrokotek - malusi jest Tymonek bardzo. I bardzo słodki. Sara opiekująca się kociakiem - rewelacja. Trzymam kciuki żeby przyszły domek stanął na wysokości zadania i mógł adoptować Tymona.
Ela pisze…
Przez to psy są takie kochane!!! Piękna czarna kuleczka ;)
kociokwik pisze…
Efko,
oj malutki. A przy Sarze wydaje się jeszcze mniejszy:-)

Ela,
zgadzam się:-)
Orka pisze…
No,piękne widoki:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe