Odpowiada mi sposób w jaki Grzegorz Gortat opisuje świat i kreuje zdarzenia. To, co zawarł w "Miasteczku Ostatnich Westchnień", wywarło na mnie olbrzymie wrażenie. Tytułowe Miasteczko, to świat za Rzeką, świat, do którego trafiają zwierzęta po śmierci. Mało które z nich zmarło w spokoju i miłości, o wiele częściej zapełniające Miasteczko zwierzęta cierpiały z winy człowieka i w owym cierpieniu oddały życie. I nie chodzi tu tylko o zwierzęta towarzyszące człowiekowi, czyli psy i koty. Mowa również o zwierzętach rzeźnych. Pewnego dnia po zwierzęcej stronie Rzeki mieszkańcy Miasteczka znajdują ludzkie dziecko. Po długich i bardzo burzliwych dyskusjach decydują się zostawić je przy życiu. Chłopiec dorasta, zaczyna zadawać pytania i coraz bardziej tęskni za innymi ludźmi. Jego opiekun, pitbull Raben, postanawia zaryzykować wyruszając z podopiecznym na drugą stronę Rzeki. Czytałam tę książkę zaraz po jej premierze. Pamiętam słoneczny dzień, trzęsący się autobus...
O czytaniu, książkach, pisaniu. O tym co warto i z kim poczytać. O zwierzakach, bez których dom staje się nudny. O życiu, po prostu:)