Zintensyfikowało mi się słuchanie. Wpadłam w nie po - nomen omen - uszy i gdy wychodzę z domu bez włączonego audiobooka, to jakoś mi dziwnie. Ostatnio miałam okazję posłuchać tego, co polecić warto, ale też zetknąć się z czymś, co zainteresowało mnie o wiele mniej. Kolejność - od najbliższego sercu:-)
Tak naprawdę nie umiałabym określić, czy w audiobookowej wersji powieści "Zły" Leopolda Tyrmanda większe wrażenie robił na mnie poetycki język i umiłowanie Warszawy widoczne w książce, czy sposób w jaki Adam Ferency opowiedział "Złego". Bo, Mili Czytelnicy bloga, Adam Ferency nie przeczytał powieści, on ją mnie (ale i Wam, jeśli zechcecie) opowiedział.
Owszem, z pozoru wydawać się może, że "Zły" to historia półświatka, walk między warszawską łobuzerką, gangami. Ale dla mnie to opowieść o mieście, które miało klimat i tożsamość, o mieście i jego ludziach - fryzjerach, kierowcach autobusów, mieście i miejscach w tymże - lodowiskach, targowiskach i ich kolorycie.
Zakochałam się w "Złym", zauroczyłam tym, w jaki sposób powieść została przygotowana do słuchania - w wielu miejscach, adekwatnie do tekstu dołączono dźwięk - zatłoczonej ulicy, kawiarni, itp. Bywały momenty, że myliła mi się rzeczywistość dźwiękowa książki z tą realną; szczególnie, gdy spacerując po parku słyszałam zagrzewających do gry kibiców lokalnej drużyny piłkarskiej ;-)
Zdecydowanie najlepszy audiobook jakiego słuchałam ostatnio.
Ominął mnie fioł na punkcie "Gry o tron". Nie czytałam książek, nie oglądałam serialu i nie rozumiałam hasła "Ubieram się na czarno, bo jestem z Nocnej Straży". I nagle wiele osób wokół mnie zaczęło mówić, że powinnam, muszę, ale jakże to... Skusiłam się na wersję audio i nie żałuję:-)
Historia opowiedziana w powieści z początku wydawała mi się zbyt chaotyczna, by ją zrozumieć. Potem, gdy już zaczęłam rozumieć kto jest kim i jakie ma powiązania z kolejnymi bohaterami, zaczęłam bardziej skupiać się na wydarzeniach niż na osobach. Kibicowałam młodszej córce Eda Starka w walce o bycie wolną od konwenasów, złościłam się na brata Denerys, który nie dostrzegał, że to nie w nim kumuluje się potęga rodu, zależało mi na wilkorach i ich dobrym samopoczuciu. W pewnym momencie tak bardzo zaangażowałam się w książkę, iż widząc coraz bliższy koniec powieści, zaczęłam odwlekać słuchanie kolejnych rozdziałów. I ze smutkiem uświadomiłam sobie, że poznawszy pierwszy tom, nie poznam w pełni losów jego bohaterów. Gdy zabili mi Namiestnika byłam oburzona! Ech, te emocje;-)
Popadnięcie w fascynację opowiadaną w powieści historią ułatwił sposób w jaki audiobook został przygotowany. Prawie każda z postaci książkowych ma swojego aktora, a całość zrealizowana jest niczym słuchowisko (TU znajdziecie dokładną informację kto komu oddał swój głos). Słucha się tego niczym baśni, dość krwawej, przyznaję, a ów niesamowity klimat dźwiękowy "Gry o tron" sprzyja wybuchom emocji.
Bardzo możliwe, że gdyby nie "Zły" i "Gra o tron" to historia chłopca z blizną na czole wyforsowałaby się na początek mojego prywatnego rankingu. Doskonali lektorzy, czytający tak, że niemalże słuchać było w głosach poszczególnych postaci ich wygląd i cechy charakteru, oddający głosem bogactwo świata magicznego i nieco zaściankową przaśność mugolskiego, budujący napięcie wszędzie tam, gdzie powinno ono być. Jeśli zdziwiliście się, że piszę o lektorach nie o lektorze, to wyznam Wam, że i dla mnie osobą nierozerwalnie związaną z Harrym Potterem był Piotr Frączewski. Do tego stopnia, że gdy włączywszy "Czarę Ognia" usłyszałam głos Wiktora Zborowskiego zaczęłam uważnie oglądać płyty martwiąc się, że padłam ofiarą oszustwa;-)
Ucieszyłam się widząc tę książkę w wersji audio - chciałam poznać jej treść, a drukowana była mało dostępna. Historia życia Scotta Jurka okazała się nie być aż tak fascynująca, jak myślałam, że będzie. Z drugiej strony - chyba przyłożyłam do tej książki zbyt dużą wagę oczekując nie wiedzieć jak ważnych informacji. A to po prostu człowiek, który z biegania uczynił swój sens życia, który dostrzegł, że to co je, ma niebagatelny wpływ na wyniki sportowe i pod wpływem tej obserwacji został weganinem. Przeczytane poprawnie, w neutralny sposób.
Być może zdziwicie się widząc "Jedwabnika" na nieco oddalonym, od czołówki zestawienia, miejscu. Niestety - książka nie zachwyciła mnie na dwóch płaszczyznach. Pierwsza - to fabuła. O ile Cormorana Strike'a zdążyłam polubić już podczas lektury "Wołania kukułki", tak sprawa z jaką mierzył się w "Jedwabniku" miała na tyle odrażające wątki, że wpływało to niezbyt pozytywnie na odbiór powieści. Źle się czułam z tą książką.
Kolejny minus to niestety lektor. Maciej Stuhr grał, próbował tworzyć głosem kolejnych bohaterów i za nic mu to nie wychodziło. Do tego stopnia, że po kilku pierwszych rozdziałach zastanawiałam się nad pożegnaniem z książką.
Dlaczego wysłuchałam całej powieści? Dla Cormorana i jego asystentki:-)
Lubię głos Krzysztofa Gosztyły i książki w jego interpretacji. Nicholasa Sparksa "popróbowałam" pierwszy raz i raczej nie będzie to autor, po którego powieści będę sięgała.
"Bezpieczna przystań" to historia kobiety, która uciekła od maltretującego ją męża i próbuje ułożyć sobie na nowo życie w innej, niż dotychczas mieszkała, części Stanów Zjednoczonych. Ma świadomość, że mąż będzie jej szukał, ale otoczona życzliwymi ludźmi powoli zapomina o ostrożności i pozwala sobie na bycie szczęśliwą.
W małym francuskim miasteczku nieczynną oberżę postanawiają przywrócić do życia Anglicy. Zmagają się z niechęcią mera, który chętniej na miejscu właściciela lokalu widziałby swego krewnego, z rezerwą pozostałych mieszkańców oraz z problemami finansowymi i przedziwnymi inspekcjami, których wyniki są dla nich zwiastunem bankructwa.
Gdy skończyłam słuchać "Jedwabnika" próbowałam "Nielegalnych", "Profesora Stonera" i czegoś jeszcze. Żadna z nich nie wzbudziła mojego entuzjazmu, więc wróciłam do kryminału. Robert Jarociński świetnie przedstawia świat powieści, polecam.
Komentarze
Jestem tutaj po raz pierwszy i nie ostatni, bo dodam ten blog do obserwowanych.
Lubię słuchać książek. Bardzo ciekawe zestawienie lektorów. Nie miałam pojęcia, ze pan Gosztyła czytał coś Sparksa. Ale on potrafi uprzyjemnić nawet książkę telefoniczną.
serdecznie zapraszam do stałych odwiedzin:-)
Fronczewski z kolei czyta za szybko... nie żebym nie nadążała za treścią, ale mam wrażenie, nieprzyjemne wrażenie, że strasznie mu się spieszy:)
Mój ulubiony audiobook to superprodukcja "Narrenturm" i "Boży Bojownicy" Sapkowskiego. Wiem, że wersja papierowa nie znalazłaby u mnie uznania, ale w tej postaci delektowałam się opowieścią. Fantastyczna sprawa!
Nad "Złym" się zastanawiałam, ale mnie przekonałaś. Jak skończę "Magika" M.Parys wypożyczę Tyrmanda.
Właśnie chciałam Ci polecić "Pochłaniacza", ale sprawdziłam najpierw, czy nie ma recenzji na Twoim blogu. Tak trafiłam na listę przeczytanych audiobooków. Część znam, część mam w planach.
Oprócz wspomnianej przez Ciebie "Trylogii husyckiej" polecam jeszcze baaardzo gorąco "Pana Lodowego Ogrodu" Grzędowicza. Jacek Rozenek ma niesamowity głos i do tego opowieść też trzyma poziom, zwłaszcza trzy pierwsze tomy.
Pozdrawiam serdecznie:)
zastanawiałam się właśnie dziś, co będę słuchała po "Uwikłaniu" i rozważałam albo Sapkowskiego, albo Grzędowicza:-)
Podobno w jakiejś aplikacji do słuchania można spowalniać i przyspieszać lektorów, gdzieś tak czytałam.
Do Stuhra przekonałam się na etapie, gdy zostało już niewielu bohaterów - te rozdziały, w których detektyw przeprowadzał rozmowy z wieloma ludźmi były dla mnie najtrudniejsze. Choć jak widać - ilu ludzi tyle opinii:-)
A jak Ci się podoba "Magik"?
Ale ja mam do audiobooków w ogóle dziwny stosunek: taki np. Coben w wersji papierowej irytuje mnie niemożebnie, czytany jest całkiem, całkiem: dynamiczny i z biglem;)
Polubiłam Bonaszewskiego podczas słuchania Nesbo, choć podobnie jak Ty, nie lubię zmieniania lektora w trakcie cyklu.
Zamówiłam Sapkowskiego - już szykuję się na ucztę:-)
i link:)
dzięki za podpowiedzi:-)
Moje zaczytanie,
na audiotece można wysłuchać fragmentu - polecam:-)