Po książkę Adama Bahdaja sięgnęłam z powodu niedokładnego przeczytania regulaminu pewnego wyzwania czytelniczego. Myślałam, że czytamy książki z nazwą koloru w tytule, przejrzałam domowe zasoby i uznałam, że powrót do "Uwaga! Czarny parasol!" będzie miłym powrotem do lektury czytanej dawno temu.
Choć pierwotnie wydawało mi się, że książka mocno się zdeaktualizowała, to po uważniejszym przeanalizowaniu treści uznałam, że mimo pewnych elementów osadzonych w czasach, w których powieść powstawała (1963) historia powinna zainteresować także współczesnych czytelników.
W rączce tytułowego czarnego parasola jest bowiem ukryta mapa pokazująca drogę do skarbu. Kto jednak jest właścicielem owego parasola, co wspólnego z nim ma pewien poeta i kim jest mężczyzna z limuzyny okazuje się podczas - dość emocjonującej - lektury.
Gdy tylko książki Helene Wecker pojawiły się w Polsce i gdy tylko przeczytałam udostępniony przez wydawnictwo pierwszy rozdział zapragnęłam przeczytać obydwie powieści. Po czym o tym zapomniałam. Dopiero niedawno przypomniałam sobie o tej zachciance i czym prędzej zaopatrzyłam się w książki.
Pierwszy rozdział zapowiadał barwną opowieść i dawał nadzieję na to, że wyobraźnia Autorki zaprasza na literacką ucztę. Nie zawiodłam się - połączenie historii kobiety golema i mężczyzny dżina w Nowym Jorku na koniec XIX wieku okazało się być na tyle atrakcyjne, by wchłonąć mnie na w wykreowany świat na jakiś czas. Ale cóż - czego można się spodziewać innego po miłośniczce "Golema" Meyrinka?
Która z nas nie marzy o domu z dala od zgiełku i z ładnym widokiem za oknem, o spokoju i ciszy, o cieple kominka w zimowe wieczory... Jeśli marzycie, a w czasie młodszonastolatkowym czytałyście "Błękitny Zamek" to z pewnością na Wasze marzenia miała wpływ wizja stworzona przez Lucy Maud Montgomery.
Joanna po wizycie u lekarza, którego nie aprobuje jej rodzina, dowiaduje się, że przed nią zaledwie rok życia, że dolegliwości jakie odczuwa są objawami poważnej choroby serca. Dotychczas tłamszona przez matkę, ciotki, wujów, postanawia wobec diagnozy lekarskiej zerwać z konwenansami i zacząć żyć tak jak ma ochotę, a nie tak jak - zdaniem jej rodziny - żyć powinna stara panna.
Jeśli jeszcze nie znacie "Błękitnego Zamku" - polecam:-)
"Air Babylon" to niewypał, o którym wspominałam zapowiadając ten wpis. O ile "Hotel Babylon" poznawany przeze mnie w wersji filmowej był interesujący, a książka o wakacyjnym kurorcie też nieźle pokazywała rzeczywistość, tak w przypadku relacji z funkcjonowania lotniska i linii lotniczych jakoś nie zaskoczyło. Doczytałam do 1/3 i uznałam, że szkoda mi czasu, za dużo mam dobrych książek wokół.
Bardzo cenię serię "Plus minus 16" Wydawnictwa Literatura. Kolejną powieść tej serii zaczęłam czytać mimochodem, ot przy jedzeniu. Talerz opustoszał, a ja tkwiłam przy stole z książką, bo szkoda mi ją było porzucić.
Powieść Grażyny Bąkiewicz nie traktuje o sprawach łatwych. Są w niej tajemnice rodzinne, przemoc, wykorzystywanie, tchórzostwo i odwaga. To wszystko jednak dzieje się przyjmując pozory normalności, skrywa się pod obłudą, pod strachem, a rzeczy, które niektórzy pozostawiliby na zawsze ukryte, odsłaniają się powodując przewrót w małym miasteczku.
Warto przeczytać "O melba!", jak i - tego jestem pewna - kolejne części historii.
"Księgarenka w Big Stone Gap" zaprasza do klimatycznego miejsca. Co interesujące - książka nie jest fikcją literacką, Autorka naprawdę prowadzi księgarnię. Druga istotna rzecz, to to, że Wendy Welch opowiadając o spełnianiu marzenia nie pisze jedynie o tym, jak cudownie jest owo marzenie urzeczywistnić. Są w tej książce także chwile gorzkie, są i takie, które poddają w wątpliwość zasadność tworzenia księgarni na prowincji oraz każą powątpiewać w zdrowe zmysły właścicieli przybytku z używanymi książkami.
Cokolwiek by jednak nie powiedzieć o tej książce, to warto podkreślić, że może ona być poradnikiem dla tych którzy pragnienia chcą przekuwać w rzeczywistość. A już szczególnie, gdy są pragnienia są związane z książkami:-)
Długo nie mogłam się zdecydować na lekturę tej książki. Byłam nieco rozgoryczona ostatnio przeczytaną powieścią Autorki, a poza tym bałam się, że tak jak w przypadku Shauna Ellisa, którego życiorys stał się kanwą powieści dla Jodi Picoult, tak korzystając z bogatego życia Daphne Sheldrick, powieściopisarka wyposaży swoją bohaterkę w cechy i przeżycia Daphne. Na szczęście się myliłam, a moje obawy były płonne; Picolut stworzyła historię z żaden sposób nie związaną z panią Sheldrick.
W "Już czas" znajdziemy elementy, za które tak wielu ludzi ceni twórczość Jodi Picoult - tajemnica rodzinna, metafizyka, dziecko próbujące wyjaśnić wydarzenia z przeszłości. Czyta się jak zwykle błyskawicznie, a zakończenie zaskakuje. To jedna z tych lepszych powieści Picoult.
Temat interesujący, prawda? Niestety, nie jestem zadowolona z tej książki tak bardzo jak chciałabym być. Podczas czytania zastanawiałam się, czy wydano całą książkę, czy tłumaczono ją jakoś wyrywkowo na zasadzie każde 10 stron ktoś inny, czy po prostu książka o doskonałym potencjale w temacie i treści została tak niezręcznie napisana.
Allison Maloney opisuje obyczaje służby i ludzi, którzy mogli sobie pozwolić na zatrudnianie tejże. Pokazuje jak niewdzięczna była praca, jak bardzo zhierarchizowana, by za chwilę uznać, że służący zarabiali dość dobre pieniądze. Z jednej strony czytamy o starych służących, którzy dożywali swych dni w wygospodarowanym przed dobrych państwa domku, z drugiej - o oddalaniu ze służby za najmniejsze uchybienie.
Całość, mimo potencjału edukacyjnego, chaotyczna. A szkoda...
Z "Kurortem Amnezja" Anny Fryczkowskiej mam problem. Dla mnie najważniejszą książką tej Autorki jest "Starsza pani wnika", choć duże wrażenie zrobiły na mnie "Straszne historie o otyłości i pożądaniu" (przeredagowana ich wersja wydana pod tytułem "Z grubsza Wenus" już jakby mniej).
W najnowszej powieści Anna Fryczkowska mierzy się ze śmiercią i zdolnością zapominania. Wyposażając jedną bohaterkę w pamiętnik zmarłego męża zapisany przedziwnym szyfrem, drugą w zanik pamięci, każe się im spotkać i wyjaśnić sobie to, co je łączy. Tym czymś, a właściwie kimś jest mąż pierwszej z kobiet, a kochanek drugiej.
Tak naprawdę nie umiem powiedzieć, czy "Kurort amnezja" ma być czymś więcej niż książką - terapią Autorki.
Gdy pisałam o filmowej adaptacji "Ziarna prawdy" wspomniałam, i zamierzam przypomnieć sobie powieść. W wersji audio była łatwiej dostępna, a ja z przyjemnością śledziłam tropy i wątki, które w filmie pominięto lub zmodyfikowano. Odnotowuję dla porządku i dla informacji, że wkrótce zacznę słuchać "Uwikłania".
Jedyny film w tym zestawieniu i to o dziwo francuski. Głównymi bohaterami są rodzice czterech córek. Jedna z nich wychodzi za mąż za Żyda, druga za Araba, trzecia wiążę się z Chińczykiem. Ich mama codziennie w kościele modli się o to, aby czwarty zięć był katolikiem. Ale powiedzonko głoszące, że trzeba uważać z prośbami do Boga, znajduje tu doskonałe odzwierciedlenie.
Francuskie żarty ze stereotypów, ksenofobiczny ojciec i odkrywająca siebie na nowo matka oraz cztery siostry, które w ironiczny sposób rozdarte są między miłością do rodziców, a do swoich wybranków, tworzą barwną i zabawną opowieść, z którą można miło spędzić wieczór.
Kryminał. Nie jedyny i wcale nie ostatni mimo, że kończy listę tego, co przeczytałam, obejrzałam, wysłuchałam w lutym. "Sprawa Niny Frank" to pierwszy tom trylogii o profilerze Hubercie Meyerze. Czytałam czas jakiś temu "Florystkę" i nabrałam chęci, by poznać wcześniejsze jego perypetie. "Sprawa Niny..." to opowieść o prowincji o wielkim mieście, o ludziach, których widujemy tylko w TV i ich słabościach oraz o jednostkach wyłaniających się z szarej bezimiennej masy, z którą codziennie mijamy się na przystankach, czy ulicach miast. Meyer nieco melancholijny, chwilami wydaje się być zbyt intensywnie skupiony na życiu prywatnym, ale z drugiej strony - któż z nas nie miałby kłopotów z koncentracją na pracy, gdyby miał świadomość, że właśnie rozpada mu się poukładane dotychczas życie...
Przede mną kolejna powieść Katarzyny Bondy "Tylko martwi nie kłamią", a w maju "Okularnik", kolejna część "Pochłaniacza".
* * *
Mam niejasne wrażenie, że wpisów zbiorczych możecie spodziewać się częściej niż tylko teraz, w lutym. Mam nadzieję, że nie jest to dla Was kłopotliwe?
Komentarze