- Ludźmi. Takimi, którym mogę zaufać, którzy są wokół mnie niewzruszenie i takimi, którzy mają wobec mnie wiele życzliwości (podobnie jak ja wobec nich), ale z którymi widuję lub słyszę się sporadycznie. Z odwiedzającymi moje blogi, z podobnie jak ja zafiksowanymi na punkcie książek. I takimi, którzy są i z którymi, bez wchodzenia w głębsze relacje, mogę wymienić kilka zdań.
- kalendarzami, notatnikami i wszystkim tym, co pomoże mi dążyć do wyznaczonych celów. Dotychczas trudno byłoby o mnie powiedzieć, że mam cel (cele), do których dążę. Korzystałam raczej z tego, gdzie poniesie mnie nurt życia. Ma to swoje plusy, ale i ma minusy - na przykład trudno odpowiedzieć na pytanie, gdzie siebie widzę za 3 lata lub o czym marzę. Pod wpływem różnych lektur, a szczególnie pod wpływem pisania mojej Siostry zaczęłam się nad sobą zastanawiać. Pomogło mi też i to, że od dłuższego czasu zmierzam do realizacji pewnych rzeczy i kolejne pozytywne efekty bardzo mi się podobają. Stąd też w moich zamierzeniach na rozpoczynający się rok jest więcej refleksji nad tym, co robię.
- książkami. To oczywiste, prawda? Te, który widzicie powyżej, są zaledwie zaczątkiem tego, co bedę czytać, ale ściśle wiążą się z informacją o dążeniach, planowaniu itp. Gdyby nie to, że na moim nocnym stoliku przeważnie leżą koty, to ten stoisk z pewnością do chwili, w której niektóre z książek trzeba by mi było oddać do biblioteki, leżałby stale tuż koło mojego łóżka. Szczególnie cieszę się z odkrycia, że w Polsce wydano książkę Ripa Esselstyna, który podobnie jak jego ojciec promuje dietę opartą na roślinach. O ile jednak Caldwell Esselstyn jest lekarzem, to Rip - strażakiem.
- zwierzętami. To kolejna oczywistość. Obecność zwierząt w moim życiu jest jednym z czynników stałych, a ja uwielbiam budzić się co rano (wcześnie rano) i widzieć zaspane, śpiące na mnie, koty i równie zaspanego psa. Cieszy mnie ich obecność, znajduję przyjemność w obserwowaniu ich i w świadomości, że dbam o to, by w tym zwariowanym świecie były szczęśliwe.
- telefonem. Tak telefonem, a nie smartfonem. Kilka dni temu mój smarfton postanowił, po raz kolejny w naszej niezbyt długiej wspólnej historii, się na mnie obrazić, a ja przeniosłam się z kartą do telefonu. Cóż za wygoda! Nie kusi mnie, by wciąż być online. Nie mam wewnętrznego przymusu, którego nie umiałam pokonać, by sprawdzać pocztę, facebooka, instagram, pinteresta co chwila. Nie marnuję czasu - wykorzystuję go na czytanie. Nie rozdrabniam się - jeśli chcę coś napisać, mam do tego blogi, a nie krótkie komunikaty graficzne. Nie oznajmiam całemu światu (och, ta megalomania), że właśnie spaceruję po parku, za pomocą wszystkowiedzącego GPS-a. Po prostu mam urządzenie, które mogę wykorzystać do pisania sms-ów i dzwonienia. Tyle i aż tyle:-) Zachęcam - spróbujcie.
- wyzwaniami. Głównie czytelniczymi, ale nie tylko:-) Kilka dni temu pisałam o wyzwaniu 12 książek na 12 miesięcy zaproponowanym przez Kass - w styczniu będę czytała Dzienniki Stachury. Wyzwanie, które czas jakiś temu krążyło po Sieci jest bardzo inspirujące - lista, którą widzicie trafi na moją lodówkę, a ja będę odznaczać kolejne, przeczytane książki. Hasło "Biblioteka? Lubię to!" to akcja wirusowa portalu "Wspieraj kulturę". Z pewnością, podobnie jak w tym roku, włączę się w wyzwanie "Znalezione pod choinką" (wkrótce uzupełnię na tym blogu lektury z ostatniego czasu), a pewnie jeszcze w ciągu roku pojawi się coś, w czym będę chciała uczestniczyć. Czasami wydobywam się z blogosfery książkowej i czytuję inne tematycznie blogi/strony. Jeden z blogów zainspirował mnie do postawienia sobie wyzwania ubraniowego - spódnica raz w tygodniu (to plan na styczeń). A jakie wyzwania Wy sobie stawiacie?
[źródło zdjęcia]
- weganizmem. Ze wszystkich produktów pochodzenia zwierzęcego zrezygnowałam wiosną (wcześniej przez wiele lat byłam wegetarianką) i widzę pozytywne efekty tej decyzji. Ekonomiczne, ale nie tylko;-) Gdyby ktoś chciał bliższych informacji, porady dotyczącej lektur, czy po prostu gotowania - proszę o kontakt, służę pomocą.
- karnetem na siłownię. Kolejnym, dodam ;-) Gdy zaczynałam ćwiczyć kilka miesięcy temu, trenowałam pod okiem właścicielki siłowni. Później dołączyłam do pewnej grupy, a w końcu doszłam do wniosku, że to przecież mnie najbardziej zależy na osiągnięciu właściwych, oczekiwanych, efektów i postanowiłam, przy wsparciu książki, którą widzicie, zadbać o siebie. W końcu - kto ma o mnie dbać, jeśli nie ja? :-) Nie wymyśliłam jeszcze sposobu na to, żeby ćwiczenia połączyć ze słuchaniem książek (jest zbyt głośno i kabelki od słuchawek się plączą), ale przyznam Wam, że aktywność fizyczna w sytuacji, w której macie siedzącą pracę, a czas wolny spędzacie czytając książki (i siedząc przy tym lub leżąc) jest prawdziwym błogosławieństwem. Ponownie zachęcam!
- różnościami. Pamiętacie "Kwiat kalafiora" Małgorzaty Musierowicz? Młodzi ludzie z tej powieści wymyślili ESD (Eksperymentalny Sygnał Dobra), a ja przypomniałam sobie o nim dziś rano, gdy podczas spaceru z psem po pustym niemalże parku, spotkałam starszego pana, z którymi wymieniliśmy życzenia na Nowy Rok. Tak niewiele trzeba, by uczynić dzień, czy chwilę innych ludzi lepszymi - wystarczy uśmiech lub kilka słów. W jednej z książek o Mitford znalazłam coś, co zainspirowało mnie do umieszczenia na ekranie telefonu tego, co widzicie powyżej. Proste, prawda? Równie dobrze może to być skrót z Musierowicz, czy inne hasło, które napędzać będzie Was, do tego, byście innym i sobie "robili dzień", ilekroć spojrzycie na telefon.
Stali czytelnicy mojego bloga (dziękuję, że jesteście) wiedzą, że rok 2014 nie był dla mnie łaskawy. Zrobię wszystko, co umiem, by zaczynający się rok 2015 był najlepszym rokiem mojego życia. I Wam życzę tego samego :-)
Komentarze
Tobie także wytrwałości w zamierzeniach i pomyślności w tym, co przyniesie Nowy Rok:-)
Szczegóły tutaj - http://www.biblioteczkamagdalenardo.blogspot.com/p/blog-page.html
To miłe, że zaczęłaś pisać tego posta od LUDZI, z którymi wchodzisz w nowy rok, bo coraz więcej z nas o nich zapomina. Zaszywamy się gdzieś w domach, często przed komputerem i niby mamy kontakt z innymi, ale to nie to samo co bezpośredni kontakt i prawdziwe przyjaźnie. Miło też, że dostrzegasz innych w tłumie, tak jak tego pana na spacerze.
Jesteś dobrym, wrażliwym człowiekiem. To bardzo cenne.
Tobie również:-)
Anno,
Dobrego i powodzenia:-)
Magdaleno,
kusisz:-) Nie wiem, czy wiesz, ale było już kiedyś podobne wyzwanie - http://koloroweczytanie.blox.pl/html
Chyba dołączę do Twojego - rozejrzę się w zasobach ksiązkowych swoich i bibliotecznych:-)
Dziękuję za dobre słowo:-)
:-)
Lino,
życzę udanych refleksji i jeszcze bardziej udanych zmian:-)